Po długiej przerwie przedstawiam wam kolejną część alfabetu, literę „f” jak Führer. Dzisiejsza literka alfabetu miała patronować słowu „facebook”, jednak zmienił je komentarz zamieszczony pod wpisem Austriacki niemiecki, czyli niemiecki przyjazny dla ucha.
Napisał(a) go Kaplica. Sprawa rozbija się nie tylko o stereotypy postrzegania języka i ludzi, ale nieznajomość faktów, historii, języka oraz brak szacunku dla innych.
Dla porządku zacytuje Kapilcę:
Dla mnie niemiecki brzmi tak, że gdy Niemcy ze sobą rozmawiają to odnoszę wrażenie że się sprzeczają. Mówią ogólnie głośno, a gdy się podniecą czy są egzaltowani to szczekają w kółko aj aj aj aj aj. Po za tym w czasie II wś dla Polaków niemiecki to był ciągły i nieustający krzyk i wrzask. Więc, gdzie tu stereotyp? Niemcy ogólnie sprawiają wrażenie pewnych siebie i wyniosłych, absolutnie poddają się autorytetom, btak im giętkości i umiejętności improwizowania
(Pisownia oryginalna)
Napisałam w odpowiedzi między innymi, że każdy język i jego melodię można przedstawić w świetle negatywnym lub pozytywnym. To trochę tak jak gusta muzyczne: jedni lubią disco polo a inni jazz.
Zastanawiam się jednak, dlaczego nielubienie niemieckiego jest często tłumaczone spadkiem po trudnych relacjach jakie nasze narody miały praktycznie cały czas przez ostatnie dziesięć wieków.
No dobrze, ale z takimi Szwedami też nie kochaliśmy się za bardzo a wielkość zrabowanego majątku, zniszczeń, jakie nam zaserwowali sąsiedzi zza Bałtyku podczas Potopu, jest porównywalna do tych z ostatniej wojny. Nie marszczą się jednak groźnie czoła mieszkańców kraju nad Wisłą na dźwięk szwedzkiego.
Nawet rosyjski budzi negatywne skojarzenia jedynie u garstki, chociaż Rosja carska, bolszewicka i Kraj Rad zadały Polsce i Polakom równie dużo – jak nie więcej bólu, cierpień, zniszczeń.
Najgorsze, że ten wrogi stosunek do niemieckiego niektórzy ludzie pokroju Kaplicy przelewają na inne nacje używające tego języka.
Co im zawinił taki Szwajcar albo mieszkaniec Liechtensteinu?
Austriacy ze swoim śpiewnym niemieckim dla nich winni będą, bo przecież Austriakiem był pewien Adolf.
Słowo Führer brzydko się kojarzy osobom nieznającym niemieckiego.
Dla wielu z nich Führer może być tylko jeden – to ten gość z dziwną fryzurą i wąsikiem.
Takie skojarzenie jest jednak równie trafne co jego polski odpowiednik ze słowem „sekretarz” a nie daj Boże, gdy jest on do tego pierwszym sekretarzem – wtedy już powinien przed oczami stać nam Gomułka, Bierut, Ochab albo Gierek.
Słowa niosą z sobą pewien przekaz – co jest oczywiste.
Za nimi idą często emocje – to też jest zrozumiałe. Bywa także moda na pewne słowa, powstają nowe umierające po kilkunastu latach, zmienia się ich znaczenie – ot taka uroda żywego języka.
Warto mieć otwartą głowę nie tylko co do języka, ale i zwyczajów innych narodów. Bez tego łatwo nie tylko wyjść na dziwaka, ale i popaść w śmieszność – no bo jak tu kupić przewodnik turystyczny bez emocji, gdy trzeba poprosić o der Reiseführer.
Gdy wsiadamy do autobusu miejskiego to są takie miejsca gdzie za kierownicą siedzi – o zgrozo 😉 – Führer.
Robert Lewandowski to Führer polskiej reprezentacji a chłopcy wchodzący na stoły w „Stowarzyszeniu umarłych poetów” mówią do Johna Keating’a „Führer, mein Führer”.
O zgrozo! Taki Dalajlama to Führer do kwadratu bo nie tylko polityczny ale i duchowy. Papież jakby na to nie patrzeć to też Führer.
Unikanie stereotypów jest trudne, ale opłaca się być przenikliwym i sprawdzać co się kryje za nieznanym słowem, by nie dać sobie założyć klapek zwężających nasze rozumienie i widzenia do tego co jakiś inny Führer chce nam wbić do głowy, narzucić widzenie i ocenę świata, ludzi, wydarzeń, jaką drogą nas poprowadzić… za nos.
Na koniec słownikowo.
Der Führer to przywódca, przewodnik, kapitan, szef, dowódca, kierownik, lider a czasem i kierowca.
Das Führerhaus to kabina np.ciężarówki a nie dom Adolfa H.
Der Führerschein to prawo jazdy a nie światło Adolfa H 😉
Der Führersitz to fotel kierowcy.
Maszynista prowadzący tramwaj czy pociąg robi to z kabiny – der Führerstand.
O kimś, kto umie zarządzać ludźmi, ma zdolności przywódcze powiemy, że to urodzony lider, ma naturę przywódcy/przewodnika – die Führernatur.
To na tyle krótkiego przewodnika po führerach wszelakich. Miejmy otwarte głowy, nawyk sprawdzania nie tylko słów w słownikach, wiadomości w prasie, ale konsekwencje wypowiedzi ludzi, którym patronuje literka „f”. Tego życzę nam wszystkim 🙂
Beata
W moim alfabecie były już litery:
8 komentarzy
ha ha ha
Der Führerschein to prawo jazdy a nie światło Adolfa H
Nie postrzegałam tego tak, ale rzeczywiście, można by było to tak naciągnąć! 😀
To nie naciąganie a pochodzenie tych słów podsuwa ich rozumienie, czasem bardzo opaczne.
Prawo jazdy po polsku to dwa słowa tak jak w niemieckim. Polskie można zrozumieć tylko jako pozwolenie/prawo do jazdy a niemieckie to Führer/przywódca i schein/światło. Dla osoby słabo znającej język lub mającej problem z Adolfem H. zlepek ten ma prawo brzmieć jak światło Adolfa.
Dochodzenie źródła słów daje czasem dziwne rezultaty, ale i bardzo ciekawe 🙂
Schein to mozna raczej przetlumaczyc jako blask np. blask ksiezyca-Mundschein ,Sonnenschein,blichtr ale takze wszelakiego rodzaju pozwolenia na prowadzenia czy uzywania czegosc jak wlasnie Führerschein czy Motorsägeschein niz światło -Licht.
Na rachunek takze mozna powiedziec Schein lub Rechnungschein.
To prawda ze jezyk niemiecki w wielu krajach wywoluje do tej pory niemile skojarzenia mimo uplywu tylu lat od ostatniej wojny.
Ja sam po przybyciu do Niemiec i podjeciu pracy w firmie w Badeni-Württenbergi zostalem Machinenführer a moj przelozony byl Kappo . Chyba nie musze tlumaczyc z czym mi sie Kappo od razu skojarzyl a tu oznacza to tylko cos w rodzaju przewodnika
zmiany czy prowadzacego zmiane czy nawet brygadzisty.
Pozdrawiam !
Poszłam tropem moich słowników a tam mam blask i światło. Wiem, że „schein/Schein” z rzeczownikiem lub przymiotnikiem mówi o nim (słowie) tyle, że nie jest tym czym się wydaje. Nie mam Dudena niestety, który jest wyrocznią.
W sumie, to obojętnie czy damy światło, blask czy poświatę z Adolfem i tak wyjdzie nam absurdalne znaczenie słowa.
Brygadzista to z tego co wiem Brigadeleiter lub Vorarbeiter.
Kapo w Austrii raczej nie funkcjonuje.
Ktoś z germanistów albo z mieszkających w krajach niemieckojęzycznych wie czy brygadzista gdzieś występuje jako Kapo?
Przyznam, że mnie tym słowem kompletnie zaskoczyłeś 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Tak dokladnie w polnocnych Niemczech na brygadziste mowi sie Vorarbeiter, Brigadeleiter uzywa sie w bylym NRD a Kapo-poszukalem w Wikipedi:
Im süddeutschen Raum und in der Schweiz werden Vorarbeiter auch als Kapo (ital. capo „Kopf, Anführer“) bezeichnet, umgangssprachlich verbreitet ist auch die Bezeichnung Schieber und, davon abgeleitet, die Bezeichnung Schiebermütze oder aber auch Kolonnenführer. In Österreich kennt man für diese Funktion auch den Ausdruck Partieführer. In der DDR wurden Vorarbeiter meist als Brigadier bezeichnet. Diese Bezeichnung wird teilweise immer noch in Ostdeutschland verwendet. Bei Bahnunterhaltungsarbeiten spricht man von einem Rottenführer, in Österreich entsprechend Bahnrichter.
Pozdrawiam.
Co do Austrii to wczoraj podzwoniłam, popytałam i zdziwienie , że kapo to brygadzista było równe mojemu.
Jedynie z obozami to słowo się tu kojarzył.
Z tego co wyszukalem w necie wynika ze slowo Kapo pochodzi bezposrednio z wloskiego Capo :
Italienische Wanderarbeiter brachten den Ausdruck als Bezeichnung für ihre Vorarbeiter in die süddeutsche Handwerkersprache ein. Nachdem das erste „offizielle“ Konzentrationslager in Dachau eröffnet worden war und es sich bei den ersten Häftlingen dort um Angehörige der bayerischen Arbeiterbewegung handelte, gelangte der Ausdruck auf diese Weise in die Sprache der KZ-Häftlinge.
OK, ale nadal nie mam potwierdzenia, że gdziekolwiek w krajach niemieckojęzycznych nazywa się tak dzisiaj brygadzistę – jak twierdzisz 😉