Brandstatt — plac przed Katedrą

25 sierpnia

Nim Stephansplatz zaczął pełnić swoją reprezentacyjną rolę w Wiedniu, był miejscem, na którym stały kościoły, a wkoło nich jak to było w zwyczaju przez wieki, grzebano zmarłych. O cmentarzu, kościele i kapicy, których już dzisiaj nie widać na placu opowiadałam Ci ostatnio. Dzisiaj zabieram Cię tam, gdzie był plac, nim jego rolę przejął teren otoczenia Katedry.

 

To całkiem niedaleko, praktycznie naprzeciw Katedry w miejscu, gdzie dzisiaj biegną ulice Brandstätte, Bauernmarkt i Jasomirgottstraße.
Był to w średniowieczu teren poza murami miasta, co nie znaczy, że ludzie nie budowali tam domów, opuszczając gęsto zabudowany Wiedeń. Jakieś małe domki powstały tam na przełomie XIII i XIV wieku. Ich mieszkańcy nie mieli za dużo czasu, by się nimi cieszyć. Pożary nawiedzały miasto i okolice regularnie. Paradoksalnie bezpieczniej było zbudować dom poza murami ciasno zabudowanego miasta. Dawało to większe szanse na to, że ogień go nie dosięgnie.
Wiosną 1276 roku przez Wiedeń ogień przetoczył się aż trzy razy. Płonęły domy i kościoły w obrębie murów i poza nimi. Pół wieku później teren, który zajmują dzisiaj wspomniane wyżej ulice, spalił się kolejny raz, a w 1390 ponownie.
Powstało spore pogorzelisko naprzeciw Katedry.

 

Wspomnieniem po nim jest dzisiaj nazwa ulicy Brandstätte – Pogorzelisko, a gdyby tłumaczyć ją dosłownie to mamy miejsce pożaru. Tak powstał plac powoli zabudowany z trzech stron domami. Był jednocześnie otwarty od strony na Katedry. Na placu zaczęli zbierać się kupcy, powstał targ, na którym od pierwszej połowy XV wieku handlowano odzieżą. Miejsce było atrakcyjne dla miejscowych i przyjezdnych kupców, to też powstawały tam karczmy, zajazdy.

 

W 1560 roku postawiono długi wąski budynek zamykający plac od strony Katedry. Teraz można było się do niej dostać wychodząc z Brandstätte przez dwie bramy ulokowane na końcach budynku. Plac był dobrze rozwijającym się miejscem dla handlu, licznie odwiedzanym przez wiedeńczyków.

 

W 1866 roku ozdobiono go fontanną, która jest dla mnie jednym z moich prywatnych symboli Wiednia. Mam z nią dobre wspomnienia, a i ona sama jest nieco inna niż większość wiedeńskich fontann. Nie ma w niej teatralności, przepychu, patosu.
Tą fontanną jest Gänsemädchenbrunnen, czyli Gęsiareczka. Na placu handlowano w tym czasie drobiem, więc pasowała tu tematycznie w 100%.
Zdobiła Brandstätte ledwie kilka lat. Plac padł ofiarą swojej zbyt dobrej lokalizacji.

 

Jak biegły ulice przed Katedrą, między nią a kościołem św. Piotra i Tuchlauben zobaczysz na mapie klikając TU

Na moim odręcznym planie pomarańczowe miejsce to — mniej więcej — dawne Pogorzelisko.

 

 

 

Już w 1874 roku Gęsiareczkę przeniesiono pod kościół na Mariahilfer Straße. Budynki wkoło placu rozebrano, wytyczono nowe ulice Jasomirgottstraße i Brandstätte, między nimi wybudowano bogate pałace. Mam na myśli pałace w stylu wiedeńskim, czyli takie, które od strony ulicy wyglądają jak okazała kamienica, a co kryją, można przekonać się dopiero wchodząc do środka.

 

O austriackich zamkach, pałacach i pałacykach — co jest czym przeczytasz tu

 

Austriackie zamki, pałace, pałacyki.

 

Wrócę jeszcze do Gänsemädchenbrunnen, która nie zagościła na długo obok kościoła. Musiała już w 1886 roku ustąpić miejsca pomnikowi Haydna.
Przeniesiono kolejny raz gęsiareczkę i je gąski w miejsce, które moim zdaniem warto zobaczyć. Fontanna stoi do dzisiaj na Mariahilfer Straße, spogląda na Museumsplatz.
Stojąc pod fontanną masz piękny widok na Rahlstiege. To niedoceniane wiedeńskie schody.

 

 

Gdy przeglądam Instagram wszędzie pełno fot Strudlhofstiege. Owszem te schody są ładne. Wiele osób jedzie pod nie specjalnie by zrobić tam zdjęcie. Przechodzą jednak obok Rahlstiege nie zwracając uwagi ani na fontannę, ani ten piękny widok.
Szkoda.

 

Spacerując po dzielnicy muzeów, placu Marii Teresy podejdź pod fontannę, zejdź na dół schodami, odwróć się. Moim zdaniem, prawie zawsze warto zejść nieco z modnych tras wydreptanych przez turystów i opisanych w większości przewodników, by odkryć takie perełki lub miejsca odwiedzane tylko przez tubylców.

 

W następnej części opowieści związanych ze Stephansplatz opowiem o pewnym bogaczu i jego domu tu wzniesionym oraz potomkach tworzących wiele warstw polsko — austriackiego przekładańca.

 

Beata

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

Translate »