Dzisiaj zwiedzanie klasztoru kamedułów i dużo zdjęć!
Czerwony Klasztor leży na drugim brzegu Dunajca, na wysokości Sromowców Niżnych.
Z Klasztoru jest chyba najładniejszy widok na Trzy Korony.
Mamy dwa miejsca o nazwie Czerwony Klasztor, to po pierwsze klasztor, czy raczej zabudowania po dawnym klasztorze kamedułów i po drugie wioska.
Wioska jak wioska.
Taki słowacki odpowiednik sromowcowy, tylko mniej nastawiony na turystów.
Klasztor i jego bezpośrednie otoczenie wprost przeciwnie, z turystów żyją.
Sam klasztor pochodzący z początków XIV wieku jest budowlą niezwykle urokliwą. Historia tego miejsca zwłaszcza w początkach ma swoje węgierskie, polskie i słowackie korzenie. Silnie powiązane z Podhalem i Tatrami. Takie przygraniczne miejsca mają zazwyczaj najciekawsze historie do opowiedzenia.
Do zwiedzenia macie muzeum, kościół i pozostałości po domkach zakonników.
Większość to ruiny, poza domem przeora i jednym zakonnika nazwijmy go zwykłego.
Kościół na dzień dzisiejszy prezentuje się tak:
Do zwiedzania jest przygotowany zachowany w całości dom mnicha.
Było to całkiem wygodne czteropokojowe lokum.
Styl minimalistyczny , który kocham i ten klimat…
Stare mury, zioła.
Mogłabym tam zamieszkać, gdyby zostawili mi centralne ogrzewanie, którego za czasów kamedulskich nie było jeszcze.
Ogródki ziołowe są obsadzone roślinami co daje całkiem ciekawy efekt wizualny.
Ruiny domów kamedułów i nadal żywe ogrody mnichów, którzy parali się ziołolecznictwem, a których od dawna nie ma w tym miejscu, a zielska rosną.
Najsławniejszym zielarzem klasztoru był Cyprian, twórca pierwszego zielnika roślin pienińskich i tatrzańskich.
Podobno poza zbieraniem ziół, był też konstruktorem który zbudował skrzydła na których sfrunął z Trzech Koron do klasztoru.
Ile w tym prawdy?
Nie wie nikt.W pobliskim sklepie, na półkach znalazłam herbatki ziołowe Cypriana. Kupiłam oczywiście bo dla mnie nie ma lepszej pamiątki z wyprawy niż lokalne herbaty, kawy, przyprawy itp. do smakowania drobiazgi.
Po zwiedzaniu Klasztoru warto w przyklasztornej karczmie zjeść coś.
Knedel z gulaszem, zupę przypominającą kapuśniak w smaku, a pomidorową kolorem no i wypić słowackie piwo. Zupa wyglądała tak:
Do Czerwonego Klasztoru dojdziecie pieszo kładką ze Sromowiec, dojedziecie rowerem ze Szczawnicy lub samochodem przez przejście w Sromowcach Wyżnych.
Przed wejściem na teren klasztoru zaopatrzycie się we wszelkiego rodzaju przewodniki. Bardzo miłe dziewczyny z recepcji świetnie radzą sobie po niemiecku, angielsku, a i po polsku się dogadacie.
Można zwiedzać grupą z przewodnikiem klasztor, kościół i muzeum. Ja jednak preferuje dobry przewodnik i samodzielne oglądnięcie wszystkiego.
Robię zwykle sporo fot i nie lubię gdy się mnie popędza, lub tłum chodzi mi przed obiektywem.
Jak bym podsumowała zwiedzanie tego miejsca: przyjaźnie, niespiesznie, na luzie, klimatycznie.
Na koniec jeszcze kilka fot z Czerwonego Klasztoru.
Dziękuje za wizytę, zostańmy nadal w kontakcie 🙂
Podobał ci się wpis?
Zostaw komentarz, polub go na Facebooku a jeżeli uważasz, że może się komuś przydać poślij go dalej.
2 komentarze
Bardzo mi sie tam podobało. Byłam w Czerwonym Klasztorze na pierwszych wakacjach z moim przyszłym (jeszcze wtedy) mężem. Spokojnie, niespiesznie. Można było odpocząć 🙂
Miejsce z klimatem i do tego moje Pieniny 🙂
Całkiem smacznie karmią tam.