Hundertwasserhaus, krzywy dom Wiednia, to jedna z atrakcji turystycznych miasta. Pisałam o nim już kiedyś na blogu TU a pewnie jeszcze nieraz wspomnę, czy dam na Viennese breakfast kolejną sesję krzywych chodników i ścian budynków z rogu Kegelgasse i Löwengasse.
W każdym większym, zabytkowym mieście są takie miejsca gdzie zawsze spotkacie jakiegoś turystę. Pogoda czy niepogoda, znajdziecie tam kogoś z aparatem podziwiającego trzydziestoletni budynek, wyglądający tak jak gdyby urwał się z bajki lub jarmarku.
Czasem zastanawiam się, czy dzieła Hundertwassera, te wszystkie budowle stawiane według jego pomysłu i projektu, estetyki którą lansował, to nie rodzaj żartu.
Sprzedał nam pod szyldem sztuki kicz i brzydotę?
Zastanawiam się, jaka byłaby dzisiaj reakcja władz miasta i mieszkańców, nie tylko Wiednia, jakiegokolwiek większego miasta, gdyby ktoś zaproponował postawienie pstrokatego domu z krzywymi ścianami, każdym oknem innym, do którego prowadzą pagórki nazywane chodnikami.
Jakoś nie sądzę, by dostał zgodę na zrealizowanie swojego projektu w centrum miasta. No chyba, że miałby nazwisko 😉
Hundertwasser je miał. Na marginesie nazywał się naprawdę Friedrich Stowasser. Zamienił jednak w nazwisku swojsko brzmiące „sto” na niemieckie „hundert”.
Dom postawił i o ile on sam może jakoś tam się broni, o czym za chwilę, to stojąca na przeciw niego galeria jest koszmarkiem. Jej wnętrze, to jarmark kiczu.
Dość koszmarnie wygląda też otoczenie domu. Budka z pamiątkami, okienko z hot dogami. Tam gdzie są turyści, takie przybytki wyrastają zawsze w swojej mniej lub bardziej koszmarnej formie.
Sam dom, gdy zignorujemy galerię, może się podobać, może nie podobać. Dla mnie, to nadal ogrodowy krasnal Wiednia, zdania nie zmieniłam ale…
O ile całość jest mocno średniawa, to detale potrafią zaciekawić a nawet zachwycić.
Piękno jest w oku patrzącego – to prawda.
Wolę zdecydowanie spotykać w życiu rzeczy i miejsca, które w miarę poznania i przyglądania się im z bliska, na zoomie, ujawniają piękno, niż te z daleka zachwycające, a gdy się człowiek zbliża, widzi brud, smród i szpetotę odmalowaną jedynie z frontu nową farbą.
Hundertwasserhaus na mapie TU
Dojedziecie tam tramwajem numer 1.
Wysiąść trzeba na przystanku Hetzgasse lub Löwengasse, jak wolicie.
Można też dojść pod dom ze stacji Landstraße – Wien Mitte, na którą dojedziecie U3 i U4.
Gdy wybierzecie ten rodzaj transportu, czeka was krótki spacer. Dom jest oddalony o 900metrów od stacji.
Czy to aby nie uśmiech Friedricha?
Beata
9 komentarzy
Ogrodowy krasnal Wiednia! Ale trafnie to podsumowalas!!! 😀 Większość polskich znajomych którzy tu pracują dociera do kunsthaus i myśli że to jest dom hundertwassera. Mi tez tak go pokazali ale coś mi się w tym nie zgadzalo, poszperalam w mapach googla i ostatnio tam poszłam. Muszę wyprowadzić wszystkich z błędu!
Wyprowadzaj z błędu bo poważny 😉
Hudertwasser zostawił w Wiedniu nie tylko ten dom. W przeciwieństwie do niego, komin spalarni Spittelau podoba mi się bez najmniejszego „ale” 😀
Oni są tu od pięciu lat i z początku myślałam, że mają rację! Zwłaszcza, że osoba, która mnie tam pokierowała mieszka właśnie w trzecim bezirku. Ale się zdziwią gdy pokażę im prawdziwy Hundertwasserhaus.
Hm…
Przecież idąc do Kunst Haus Wien mają jak, za przeproszeniem, byk napisane, że to muzeum Hundertwassera a nie Hundertwasserhaus. Za doprowadzenie pod dom niech ci postawią obiad 😉
Krasnale też mogą być urocze, Gaudi takie stawiał w Barcelonie. Tak mnie niesamowicie ciągnie do Wiednia, że strach, a po twoich wpisach to już w ogóle. Kiedyś tam dotrę
Pozdrawiam serdecznie
Dawaj do Wiednia. 🙂 Pójdziemy na kawę i ciacho, może być nawet Sachertorte. Przyznam ci się , ale o tym sza! Nie przepadam za nim. Mają tu smaczniejsze ciacha i to dużo różnych. Miasto wciąga uprzedzam 😉
Beatko, dziękuję taką pocztówkę 🙂 Przypomniały mi się stare czasy. Z Wiednia mam niestety tylko przeźrocza i to nawet nie wiem gdzie. Bardzo mi miło, że o mnie pamiętałaś 🙂
Ja sztukę Hundertwassera lubię, chętnie oglądam budowle wg jego projektu. Ale pytania: czym jest sztuka i co jest sztuką, stawiam sobie ciągle. Również przy takich okazjach. My mamy w Essen dom jego autorstwa, w pobliżu jest też przedszkole. Pisałam o kilku budynkach Hundertwassera na blogu
http://www.obiezyswiatka.eu/tag/hundertwasser/
Zwłaszcza ten dom pod Deszczową Wieżą w Plochingen przypadł mi do gustu.
Ale ja lubię architektów, którzy „burzą”. Nie wiem, czy znasz takich jak Frank Gehry? Pisałam o nim przy okazji biurowców nad Renem, a niebawem napiszę o muzeum w Herford. Niestety Muzeum Guggenheima w Bilbao mam też tylko w przeźroczach.
Dziękuję i pozdrawiam!
O.
Do usług 🙂
Jeżeli chcesz sobie jeszcze jakieś wiedeńskie kąty przypomnieć, daj znać 🙂
Dom, jak napisałam, broni się dla mnie detalami. Galeria niczym nie zachwyci. Spalarnie lubię a komin spalarni uwielbiam. M sądzi, że mam bzika na jego puncie, komina znaczy się 😉
Przedszkole jest fajne. W końcu to przedszkole i to widać.
Zieloną Cytadele chciałabym kiedyś zobaczyć. kojarzy mi się z wielkim kremowym ciastkiem. Coś jak krakowski napoleon, nieco rozkwaszony. Masz jej ładne zdjęcia na blogu.
Z Gehrym jest jak z Hundertwasserem. Jedne jego prace są dla mnie piękne inne mnie drażnią.
No nie dogodzisz mi 😉
🙂 Jest tyle różności architektonicznej na świecie, że każdy z nas znajdzie coś dla siebie. Na pewno.
Ja kocham gotyk, ponad wszystko, a drażni mnie okropnie barok. Nic nie poradzisz, taki gust 😉
Dobrego popołudnia!
O.