100 rocznica narodzin Republiki Austrii

31 października

W tym roku obchodzona jest 100 rocznica narodzin Republiki w Austrii.
Kształtowała się ona w trudnych okolicznościach. Czas tuż przed zakończeniem pierwszej wojny światowej i pierwsze 2 lata pozornego pokoju, między rokiem 1918 a 1920 były dziwne. Rozmowa o nich, pomimo upływu całego wieku może budzić duże emocje. Przyznam wam się, że ostatnie tygodnie spędziłam na zbieraniu materiałów dotyczących panowania ostatniego cesarza Karola I, powstania republiki w Austrii oraz materiałów dotyczących ostatnich dwóch lat trwania I wojny światowej.
Na trochę utknęłam w temacie. Z tego co miało zaowocować trzema wpisami na blogu zebrało się na cykl felietonów i kilka wieczorów prywatnych przemyśleń.

 

 

Historia magistra vitae

 

 

Wnioski po czasie spędzonym nad wertowaniem dokumentów i książek są dosyć smutne.
Smutne, jeżeli chodzi o kierunek w jakim potoczyła się dalsza historia, bo była wręcz oczywista już w roku 1919.
Smutne, z powodu z góry przyjętych przez wielkich graczy w tej wojnie założeń, do których należało usunięcie Habsburgów z tronu i rozbicie jedności tego wielkiego państwa. Konsekwencją podobno nieplanowaną – chociaż inaczej rysuje to podręcznikowa historia – było wzmocnienie Niemiec, pozornie przegranych tej wojny.

 

Przeczytałam kiedyś takie twierdzenie, nie pamiętam już gdzie, że pierwsza wojna światowa nigdy się nie skończyła. Trwa ona nadal i jest to Wielka Wojna, która wybuchła w 1914 roku, której wybuch był niejako sprowokowany i nie można było postąpić inaczej. Wszystko co się stało później, czyli cała zawierucha pierwszej wojny światowej, okres międzywojenny, II wojna światowa, zimna wojna aż po czasy współczesne, to tylko kolejne etapy tej Wielkiej Wojny, która zmieniła wszystko.
Zmieniła ona przywództwo na świecie, w niebyt poszedł stary porządek świata. Zmieniła wartości, nasze postrzeganie Boga, priorytetów, rodziny, siebie nawzajem. Pozornie dała więcej wolności jednocześnie oddając niejako władzę nad naszymi ciałami i umysłami siłom, które niekoniecznie chcielibyśmy bliżej poznać.
Zdaję sobie sprawę, że to zdanie zabrzmiało jak teoria spiskowa i w ogóle jest Halloween więc może do tego zaraz zacznę straszyć duchami, wampirami i innymi paskudnymi stworami … i macie po części rację, bo duchy przeszłości związane z końcem imperiów, upadkiem Habsburgów i Romanowów, końcem I wojny światowej, początkiem republiki nie tylko w Austrii, tą wielką krwawą rewolucją, która przelała się przez Europę tuż po zakończeniu wojny, to wielki ciemny upiór, który ciągle wisi nad nami i co jakiś czas kradnie lata życia kolejnym pokoleniom wojnami, antagonizuje narody, wpycha nas w materializm.

 

Ostatnio pisałam wam o Karolu, ostatnim cesarzu Austrii, do którego można mieć dużo sympatii a można go skrajnie nie lubić. W porównaniu ze swoim poprzednikiem, Franciszkiem Józefem wypada blado, by nie powiedzieć bardzo niekorzystnie. Długie, w miarę spokojne panowanie Franciszka Józefa przyniosło stabilizację, względny dobrobyt. Ot, były to stare dobre czasy CK, do których wielu ma i dzisiaj sentyment. Ja też go mam, jak większość ludzi z galicyjskimi korzeniami.
Moja sympatia jest jednak bardziej skierowana na żonę Karola, cesarzową Zitę niż na niego. Jego jest mi zwyczajnie, po ludzku, żal. Mówiąc szczerze, był kompletnie nieprzygotowany do roli władcy, popełniał mnóstwo błędów, otaczał się niewłaściwymi osobami a gwoździem do trumny rządów Habsburgów była zbyt szeroka amnestia, którą ogłosił w 1917 roku.
Wypuścił na wolność wielu swoich – cesarza – wrogów, ale i wrogów kraju. Jednym z nich był Georg von Schönerer. To głosiciel idei wielkich Niemiec, antykatolik a Habsburgowie byli katolikami, antysemita, wróg Słowian i tego co podkreślało odrębność Austriaków od reszty Niemców, wielbiciel cesarza pruskiego, który nawet dla Prusaków okazał się zbyt antyhabsburski i antyaustriacki.
Ludzi, którzy nie życzyli dobrze monarchii i państwu Habsburgów na wolność w tym kryzysowym momencie wyszło bardzo wielu. Było to niemądre posunięcie polityczne ale bardzo ludzkie i zrozumiałe, gdy bierzemy pod uwagę głęboką wiarę cesarza.

 

 

Chcę tutaj zwrócić uwagę na coś, co pomija się często patrząc na historię Austrii, z perspektywy kogoś mieszkającego poza Austrią.
Austro-Węgry to były 2 państwa w unii, podobnie jak kiedyś Polska i Litwa tworzące Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Jednak w tym wypadku podział na dwa odrębne królestwa był dosyć wyraźny i ważny. Różnice między nimi były ogromne, zwłaszcza w traktowaniu poddanych innych narodowości.
Część austriacka była bardziej liberalna, panowała tu większa wolność narodowa. Pamiętać trzeba, że Austriacy stanowili tylko troszkę więcej niż jedną piątą ludności w imperium. Węgrów było też tylko nieco ponad 20%. W ich części monarchii nie było wolności narodowej, panował tam dość twardy zamordyzm. Brzmi brzydko i ciężko mi tak mówić o Węgrach, których bardzo lubimy jako Polacy ale fakt jest jaki jest. Lepiej było mieszkać w części austriackiej niż części węgierskiej, zwłaszcza jeżeli nie było się Węgrem.

 

 

Habsburgowie i lojalność narodów w  imperium wobec ich rodu  była tym, co spajało ten wielki multinarodowy i multikulturowy twór.
Lojalność zaczynała spadać, gdy wojna się przedłużała, nowy cesarz popełniał błędy zrażając poszczególne kraje do siebie. Po dobrych czasach Franciszka Józefa, dwa ostatnie lata panowania Habsburgów to była tylko wojna, śmierć, bieda i głód.
Wojna bardzo osłabiała kraj a jego rola polityczna spadała coraz niżej. Niemcy przejmowały kontrole nad niemieckim żywiołem w Europie. Teraz także w ich interesie był upadek Habsburgów. Wiadomo było, że nie połkną całego imperium, bo reszta graczy w tej wojnie nigdy na to nie pozwoli.
Co jednak stało na przeszkodzie, by zjednoczyć Niemców albo raczej tych, którzy czuli się Niemcami, mówili po niemiecku?

 

Rodzi się Republika

 

 

3 listopada skapitulowała Austria, ale właściwie nie było jej już jako państwa kilka dni wcześniej. Można powiedzieć, że Austro-Węgry przestały istnieć ostatniego dnia października 1918 roku.

 

11 listopada cesarz Karol I i ogłosił, że rezygnuje z udziału w sprawach rządowych. Nie była to abdykacja i z punktu widzenia prawa jest to istotny szczegół.
Kilka dni później zrezygnował z udziału w rządzeniu na Węgrzech. Był nadal cesarzem ale bez władzy.

 

Kraje do niedawna wchodzące w skład imperium od października, jeden po drugim ogłaszały niepodległość. Socjalistyczne z nazwy, w wielu wypadkach komunistyczne w praktyce partie, przejmują władzę w sporej części Europy.
Niemieckiego cesarza spotyka podobny los jak Habsburga. Jego kraj przejmują socjaliści.

 

Austria idąc śladem reszty krajów leżących w przegranej części Europy stała się republiką.
Demokracja to samo dobro – powiecie. Może nie samo ale nic lepszego na razie nie wymyślono – jak powiadają mądrzy profesorowie. Jednak już sama nazwa i przywództwo nowej republiki powoduje u mnie gęsią skórkę  – Deutschösterreich.
Od marca 1919 roku na czele państwa staje Karl Renner. To socjaldemokrata należący do SDAP – dzisiaj to SPÖ. Socjalizm miał tu mocno czerwony kolor.

 

Zgodnie z postanowieniami zwycięskich mocarstw, każdy naród miał w tej części Europy prawo stworzyć swoje państwo i decydować o sobie.
Socjalistyczni, niemieckojęzyczni działacze dawnego państwa Habsburgów, zdecydowali, że chcą być republiką, rodzinę cesarską wywalają na zawsze z kraju, ich majątek, w tym prywatny, konfiskują.
Prywatny majątek należał czasem do współmałżonków niemających habsburskich korzeni, dlatego to zaznaczono. No i na koniec wisienka na torcie –  w skład nowej Republiki wchodzą wszystkie ziemie zamieszkałe przez ludność niemieckojęzyczną w Austrii, na Morawach, Czeskich regionach i Sudetach. Oczywiście ludność i ziemie wolą narodu, łączą się z Niemcami.

 

Tego było za dużo Ameryce, Francji i Wielkiej Brytanii. Republika – tak, pozbycie się rodziny cesarskiej z pełną aprobatą wielkich ale Austria dostała zakaz łączenia z Niemcami. Traktat z Saint Germain okroił kraj do granic akceptowanych przez zwycięzców tej wojny i narzucił Austrii formy funkcjonowania. Praktycznie pozbawiono kraj armii.
Tym sposobem narodziła się po raz drugi republika w Austrii, tym razem była to już Pierwsza Republika Austrii – Erste Republik Österreich.
Urodziła się 21 października 1919 roku a zniknęła wiosną 1934 roku.

 

Odkąd kraj stał się republiką socjaliści przejęli nad nim kontrolę. Jak bywa z rządami socjalistów, którzy pod ładną nazwą często są komunistami, wie każdy, kto żył za Żelazną Kurtyną po drugiej wojnie. Czerwień w czasach Pierwszej Republiki bardzo mocno zdominowała Wiedeń, okres ten jest nazywany Czerwonym Wiedniem – Rotes Wien. Do dzisiaj zostało w mieście sporo śladów z tego czasu. O Czerwonym Wiedniu, specyficznej architekturze, jaką on przyniósł opowiem Wam w następnej części historii Austrii.

 

 

Na mapie ślad

 

 

Na koniec jeszcze jedno.
Spójrzcie proszę na mapę Europy. Zakończenie pierwszej wojny światowej przyniosło możliwość samostanowienia, ale tylko narodom, które żyły pod berłem Habsburgów, upadłego imperium Romanowów i pokonanych Niemiec. Ci, którzy żyli pod panowaniem Brytyjczyków, niekonicznie chcieli być Hiszpanami, Francuzami czy Włochami, nie dostali szansy na wywalczenie granic swoich nowych państw. Kształtowanie granic nowych państw powstałych w sercu Europy trwało jaszcze kilka lat i nie obeszło się bez przelewu krwi. Rozdarta na drobne byty państwowe Środkowa Europa była słaba, bezbronna. Po jej wschodniej i zachodniej stronie rosły w siłę nowe imperia zła.
Jej los był już przypieczętowany – stanie się areną kolejnej wojny a wygrany przejmie nad nią kontrolę.

 

Na razie jednak narody zachłysnęły się wolnością, chciały budować nowy, lepszy świat. Na początku trzeba było podnieść się z koszmarnej powojennej biedy.
Sentyment do dobrych czasów Franciszka Józefa mają nie tylko mieszkańcy Galicji. Pięknie o nich śpiewa Jaromír Nohavica.

 

 

 

 

Jednak jak mówią to se ne vrati.
Myślę, że w głębi serca nikt nie chce by wróciło.

 

Beata

 

 

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply

Translate »