Wiedeń, Napoleon i kufelek zimnego Żywca. 215 rocznica bitwy pod Aspern

25 maja

215 lat temu  w Aspern rozegrała się jedna z największych bitew wojen napoleońskich. Dzisiaj to część 22 dzielnicy Wiednia.  Dzisiaj stoją tam bloki, kamienice, toczy się normalne życie. Historia tej bitwy jest warta dzisiaj przypomnienia, chociaż 6 lat temu opowiadałam o niej na blogu. Pewne pytania jakie wtedy sobie zadawałam stały się nadzwyczaj aktualne.

To, co leży na północ od koryta Dunaju, dla wielu wiedeńczyków nie jest właściwie już Wiedniem. Tłumaczy to trochę fakt, że tereny te włączono w granice miasta dopiero w 1905 roku, więc stosunkowo niedawno, biorąc pod uwagę dwa tysiące lat historii Wiednia.

 

Aspern

 

Aspern to spokojny kawałek miasta, z blokami, domami, kościołem i niewielkim cmentarzem. Jest tu sporo zielonych terenów jak Naturistenpark Lobau, gdzie można odpocząć, po podglądać przyrodę, chociaż to wszystko leży nadal w granicach prawie dwumilionowego miasta. To w sumie spokojne miejsce powoli przechodzące z miejskich pejzaży w pola i miasteczka Dolnej Austrii.

Nie oszukujmy się, jest to dość zwyczajny i nudnawy, z punktu widzenia turysty, kawałek Wiednia, bo co tu można zobaczyć ciekawego?

 

Działo się to w 1809 roku

 

Można przejść się uliczkami między blokami, minąć park, fabrykę Opla, dojść aż do domków w Essling i wrócić zielonymi ścieżkami Labau – dawnej wyspy na Dunaju i nawet nie zauważyć, że to tu rozegrała się jedna z najważniejszych bitew wojen napoleońskich. Ziemię pokrywały trupy ponad 12 tysięcy ludzi walczących tu przez dwa dni. Działo się to w maju 215 lat temu.
Powiesz, że to było dawno i ziemia zatarła ślady. Masz rację, zatarła. Poza trupami 3 000 walczących po stronie Napoleona, pochowanych na tutejszym cmentarzu, małym muzeum bitwy, które znajdziesz przy kościele, zostało jedynie kilka nierzucających się w oczy pomników i ogromny biały lew pod kościołem.
To on natchnął mnie, by przypomnieć sobie rozegraną tu bitwę. Chciałam po prostu opowiedzieć ciekawą historię, jednak Aspern spłatało mi figla i zmusiło do postawienia wielu pytań, na które muszę sobie odpowiedzieć.

 

Wszystko zaczęło się od słownika

 

Szukałam informacji o bitwie pod Aspern i ku swojemu zaskoczeniu, w języku niemieckim wszystkie znajdowałam pod hasłem Schlacht bei Aspern.
Schlachten to po niemiecku zarzynać, ubijać.
Der Schlachter to nikt inny tylko rzeźnik lub masowy morderca.
Rzeźnia to der Schlachthof lub das Schlachthaus.
Przez te słowa coś do mnie dotarło.
Nadanie bitwie, zwłaszcza takiej gdzie dochodzi do masakry, liczba poległych odbiera mowę, nazwa pochodząca od rzeźni jest właściwsza niż zwykła der Kampf — walka, starcie, bitwa.
Niemiecki ma to do siebie, że nie owija w bawełnę, nie ma tu takich niedopowiedzeń jak w języku polskim. Tak przy okazji to pewnie znasz słowo szlachtować zapożyczone właśnie z niemieckiego.

 

Ambicje, które podpaliły Europę

 

Nim doszło do bitwy pod Aspern w 1809 roku, cofnę się jeszcze o dwa lata. Korsykanin z wielkimi ambicjami podporządkował sobie prawie całą Europę. Jednych podbił, innych zastraszył, a z Rosją na razie podpisał pokój, by nie angażować się na wschodzie, skoro chciał pokazać sąsiadom zamieszkałym wyspę za Kanałem, że ma ich w garści. Izolacja Anglii – to był cel Napoleona. Miała ona doprowadzić do biedy i upadku odwiecznego rywala Francji.

Wszystko szło po jego myśli, narody truchlały gdy spojrzał na nie krzywo – w końcu od dekady gdzie się pojawił tam płynęło morze krwi, a trony zajmowali kolejni jego krewni lub usłużni poddani. Trzeba mu przyznać, że manipulował narodami mistrzowsko. Nastawiał jednych przeciw drugim, braci, synów i ojców przeciw sobie. Obiecywał gruszki na wierzbie mężczyznom w Europie, byle przelewali krew pod jego sztandarem.

 

Był jednak problem z krnąbrnymi Hiszpanami, którzy powiedzieli basta!

 

Wybuchło powstanie przeciw Napoleonowi, narzuconym przez niego porządkom i okupacyjnym wojskom, jakie ciągnęły bez końca do tego kraju.
Musiały być tam odsyłane, bo wraz z tym, jak rósł ucisk buta najeźdźcy na kraj, Hiszpanie podnosili głowy coraz wyżej. By złamać kark butnemu narodowi, ten „bóg wojny” wysłał przeciw nim polskich szwoleżerów, którzy walcząc o wolność i odrodzenie własnego kraju, łamali prawo do własnego kraju i wolności Hiszpanów, otwierając Napoleonowi drogę w wąwozie Somosierra, bohatersko bronionym przez powstańców.

 

Cudze wojny

 

My, Polacy walczyliśmy nie raz, nie dwa w cudzych wojnach. Dzisiaj lubimy o tym zapominać. Sama wyrosłam w środowisku, gdzie żołnierzy wojen napoleońskich otaczał szacunek i podziw. Zastanawiałam się jednak czy w imię osiągnięcia własnego celu, nawet najszlachetniejszego, mam prawo posuwać się do deptania tego, co chcę zdobyć u innych?
Odpowiedź wydaje się prosta, gdy mówię o jednostce, ale gdy zbiór ludzi rośnie w naród i jego prawa czy nadal jest tak oczywista?

 

Krew nie woda?

 

Rozterki i myśli, z jakimi musieli uporać się współcześni Napoleonowi ludzie, zmieniając sztandary, były o niebo większe niż moje dzisiaj. Taki polski bohater narodowy jak książę Józef Poniatowski urodził się i wychował w Wiedniu, jego mama była z Kinskich – rodu czesko-austriackiego. Już tata Józka służył w austriackim wojsku, a syn zdobył tu szlify wojskowe i przyjaciół.
Jednym z nich był austriacki bohater narodowy Karl Philipp Schwarzenberg. To ten, którego pomnik stoi w 3 dzielnicy Wiednia. Nawet w czasach, gdy Napoleon rządził i szarpał Europę, ci dwaj raz byli po tej samej stronie frontu a innym razem stali naprzeciw siebie.
W 1813 ich przyjaźń zakończyła śmierć jednego z nich w bitwie, którą dowodził drugi.
To w bitwie narodów pod Lipskiem, doskonale dowodzonej przez Schwarzenberga poległ Poniatowski.

 

Bunt

 

Nim jednak doszło do tych wydarzeń, wróćmy do roku 1809, gdy za przykładem Hiszpanów, w innych narodach ludzie zaczynali podnosić głowy. Wiosną tego roku Austria, która od kilku miesięcy zbroiła się w tajemnicy, teraz zaatakowała. Wierzyła, że bliskie jej Niemcy pójdą za jej śladem a za nimi, być może reszta i czas niekończących się przemarszów wojsk Napoleona po Europie dobiegnie końca. Niestety tylko część Bawarczyków zbuntowała się przeciw najeźdźcy i jego porządkom. To było mało, ale Austriacy postawili wszystko na jedną kartę, mieli dosyć upokorzeń.
Tak, to prawda, że Habsburgowie tracili władzę, ale nie tylko oni mieli dosyć panoszących się Francuzów, zwykli ludzie też. Wojna trwała praktycznie bez przerwy od dekady, w bitwach ginęły tysiące ludzi wszystkich języków, to był dobry czas, by z tym skończyć.

 

Karol Ludwik Habsburg

 

Na czele austriackiej armii stanął Karol Ludwik Habsburg, ten sam, który przyczynił się do rozkwitu i dobrobytu Księstwa Cieszyńskiego. Rosja teoretycznie sprzymierzona z Francuzami udawała, że walczy dla nich, a praktycznie zajmowała bez walki tylko te ziemie dawnej Rzeczypospolitej, które Napoleon obiecywał Polakom, jako namiastkę niepodległości, byle przelewali krew w jego wojnach.
Wojny w tym czasie dość często kończyły się zawarciem pokoju z pozostawieniem zajętych ziem w posiadaniu tego, kto je zajmował w momencie jego podpisania.
Walczono więc na Mazowszu i w Galicji. Żołnierze mówiący po polsku ścierali się na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, walcząc pod różnymi sztandarami.
To była dziwna sytuacja, bo nawet na własnej ziemi toczyliśmy cudzą wojnę.

 

Bitwa pod Aspern

 

Napoleon ze swoją armią weteranów, najlepszych, najbardziej doświadczonych w walkach szedł prosto na Wiedeń. Uznał, że Karola może pokonać, gdy złamie ducha walki jego żołnierzy odbierając im nadzieję, bo przecież stolica upadła. No i tu się pomylił.
Karol ruszył co prawda pod Wiedeń ale bez paniki. Napoleon przeprawiał swoją armię przez Dunaj. Obaj mieli spotkać się pod Aspern i na polach Essling.

Karol miał więcej wojska, ale niedoświadczonego, niezaprawionego w walce. Napoleon dysponował weteranami, którym byle młodzik z nowego naboru nie był godny butów czyścić.
Pierwszego dnia przewaga Austriaków to 3 do 1, drugiego spadła do 3 do 2. Jednak najwyraźniej Dunaj wspierał swoich, bo jego wzburzone wody pozrywały mosty.
Chociaż Napoleon spieszył się z przeprawą jak tylko mógł, wody rzeki płatały mu psikusa, przeszkadzając w przeprawie i dostarczaniu zaopatrzenia dla walczących przez łatany w pośpiechu most.

To co stało się, gdy wojska starły się z sobą można opisać tylko słowem masakra. Dwa dni masakry!
Gdy drugiego dnia wojska Karola wykrwawiały się i traciły nadzieję na zwycięstwo, stało się coś zaskakującego – Napoleon zarządził odwrót i wycofanie na wyspę Lobau.
Dunaj uniemożliwił dostarczanie amunicji, przez co stało się jasne, że napoleońskie wojska mogą być zepchnięte do wezbranego Dunaju, walcząc jedynie na bagnety i szable, o ile przeciwnik ich wcześniej nie wystrzela.

 

Bóg wojny pokonany

 

Wycofujący się Napoleon po przegranej bitwie, w której zginęło dwóch jego generałów – to był szok dla Francuzów i Europy. Karol i wojska austriackie składające się z wielu narodów pokazały, że tego szaleńca można pokonać. On nie jest „bogiem wojny”.
Człowiek, który uważał, że wygrana bitwa to taka, w której fizycznie zniszczy się siły wroga, co w praktyce oznaczało wymordowanie żołnierzy przeciwnika, stracił swoich najwierniejszych weteranów, walczących u jego boku od lat.
Straty w ludziach obejmujące poległych, rannych i wziętych do niewoli, to 23 000 po stronie francuskiej i 20 000 austriackiej – to prawdziwy koszt tej bitwy.

 

Wagram

 

Dwa miesiące później i 10 km na północ od miejsca tej rzezi doszło do kolejnej bitwy między Napoleonem a Austrią. Chociaż pod Wagram Austriacy zostali pokonani, to Aspern natchnęło nadzieją narody Europy, że nowy, narzucony porządek i samego Napoleona można się pozbyć. Stare rody książęce i królewskie podniosły głowy, uwierzyły, że jeszcze nie jest wszystko stracone.
W bitwie pod Wagram do zwycięstwa Napoleona w dużej mierze przyczynili się Polscy żołnierze z zaboru rosyjskiego wykrwawiający Polaków z Galicji.
Czasy Napoleona to smutny okres dla wielu narodów, dla Polaków także. Nie ma co kryć, że daliśmy się wciągnąć w wojnę, która nie była nasza. Zaufaliśmy obietnicy danej przez człowieka, który rozgrywał nas jak chciał i nie myślał dotrzymać obietnic mięsu armatniemu.
Powiecie: przecież Księstwo Warszawskie, później Kongresówka to jednak były zdobycze, namiastki…
No właśnie, namiastki czego?
Nauczyły one nas świętować przegrane powstania i zapominać o wygranych walkach.
Cenić bardziej zrywy niż konsekwentną, ale powolną pracę u podstaw.

Syn Napoleona

Wiosną 1810 roku Napoleon został zięciem  Franciszka I Habsburga. Jego dziewiętnastoletnia córka Maria Luiza, została żoną Korsykańczyka, rok później urodziła mu jedynego legalnego potomka noszącego imiona Napoleon Franz Joseph Karl Bonaparte. Od 1815 roku wychowywany był pod okiem dziadka na Habsburga. Po upadku Napoleona stracił prawo do tronu po tacie, jednak dziadek zadbał o wnuka, został on księciem Reichstadt.  Zmarł jako młody człowiek w 1832 roku, jego ciało leży wśród Habsburgów w Kaisergruft — Krypcie Cesarskiej.
Z plotek dworskich jedna głosi, że był on ojcem Maksymiliana, młodszego brata cesarza Franciszka Józefa. Jednak czy tak było wiedzą tylko zainteresowani. Na pewno za to księcia Reichstadt  i Zofię, starszą od niego zaledwie o 6 lat łączyła przyjaźń.
W wojnach napoleońskich ginęły tysiące zwykłych ludzi,  całkiem sporo bardziej znaczących w owym czasie arystokratów, lecz ci którzy o początku i końcu tych rzezi decydowali, żyli nadal otoczeni splendorem, żenili się, rodziły im się dzieci. Ot, ich życie toczyło się swoim rytmem.
Wiem, że dzisiaj z perspektywy dwóch stuleci łatwo oceniać wydarzenia, bo znamy ich skutki. Jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju, to odpowiedzi na pytania:

 

Jak często ja daję się wciągać w cudze wojny?
Czy ufam komuś, kto nie ma zamiaru dotrzymać mi obietnic?
Na ile moje najbardziej podstawowe prawa są warte tego, by walczyć o nie kosztem łamania ich u innych?

 

Owszem, czasem trzeba zrobić co trzeba i jak we wrześniu 1939 złapać za broń w nierównej walce, pomimo zdrady tych, którzy obiecali pomoc. Nie warto jednak łapać za broń dla cudzej chwały, a już na pewno pod pretekstem niesienia innym tego, co w naszym mniemaniu jest samym dobrem – jak chociażby demokracja, podpalać kraje, kontynenty i nie daj Boże świat. Zdecydowanie lepsza, moim zdaniem, jest praca od podstaw jak Karola w Księstwie Cieszyńskim.

Po Napoleonie w Polsce, Austrii i innych krajach Europy zostały groby setek tysięcy ludzi i pomniki przypominające o tych rzeziach.
Po Karolu nie tylko browar i piwo, ale kwitnące ziemie cieszyńska i żywiecka.
Za zmianę powstałą w wyniku zmiany myślenia, a nie fizycznej eliminacji przeciwnika, wzniosę kufelek zimnego Żywca!

 

Do napisania.

Beata

 

 

You Might Also Like

2 komentarze

  • Odpowiedz Zbigniew Nowacki 25 maja z 12:38

    Pięknie Pani opisała tę Bitwę pod Aspern. Gratuluję! W jednym nie mogę zgodzić się z Panią. Chodzi o słowo die Schlacht. Tego słowa nie użyto specjalnie dla tej bitwy. To słowo oznacza bitwę i wcale nie pochodzi od schlachten – zarzynać, jak Pani pisze. Polecam sprawdzić np. w Duden Deutsches Universal-Woerterbuch (Dudenverlag, 4. wydanie, 2001 r.) na str.1375. Pod hasłem: Schlacht, die czytamy: …heftiger, laengere Zeit anhaltender (aus mehreren einzelne, an verschiedenen Orten ausgetragenen Gefechten bestehender Kampf zwischen groesseren, militaerischen Einheiten. Ew. także w „Mackensen Deutsches Woerterbuch” (Vehling-Verlag,1982 str.925), gdzie czytamy: „Schlacht – groesseres Gefecht, Massenpruegelei, Wettkampf. Natomiast słowo der Schlachter oznacza faktycznie rzeźnika i pochodzi od schlachten. Jest wiele określeń na szczególnie ciężkie bitwy np. Schlach um Verdun, Schlacht um Stalingrad itd. Mam nadzieję, że teraz widzi Pani tę swoją drobną niezręczność. A tak poza tym jest ok! Pozdrawiam serdecznie Gruess Gott!

    • Odpowiedz Beata 25 maja z 14:52

      Nie popełniłam niezręczności tak jak nie napisałam, że „Schlacht” odnosi sie do tej jednej bitwy. Nazwanie tym słowem bitwy, w której trup ściele się gęsto a przelew krwi to normalna sprawa odromatyzowuje wojne. Dlatego w niemieckim mamy Schlacht um Verdun, Schlacht um Stalingrad, Schlacht bei Aspern.

    Zostaw odpowiedź

    Translate »