Krakowski Kazimierz, to dzisiaj modna dzielnica.
Knajpka, knajpkę, knajpką pogania.
W niektórych koncerty, inne z tradycjami, jak stary Singer czy Alchemia.
Ech, co to były za knajpy 🙂
Nadal ma klimat, ale jak to bywa. Popularność czasem szkodzi.
Szkodzi nie turystom a tubylcom, bo im ich prywatne kąty zapełniają i przerabiają na punkty wycieczkowe.
Lubię ten nowy Kazimierz.
Czystszy, odmalowany, przynajmniej z frontu 😉
Jest gdzie usiąść, coś zjeść, napić się. Ma klimat.
Zachwycali się nim wszyscy goście, bez wyjątku, których tam zaprowadziłam. Byli z różnych stron świata, więc wierzę im na słowo, że jest wyjątkowym miejscem.
Ja jednak wolę go gdy jest pusty, bez nadmiaru zwiedzających.
Taki wczesną wiosną albo zimną jesienią.
Taki, na którym można na Szerokiej, podglądnąć coś z ducha tego przedwojennego Kazimierza.
Przyznam się wam, że lubiłam też tę część miasta dawniej, gdy była zapuszczona, brudna, ruderowata, śmierdząca. Dawniej, to dla mnie znaczy tak dwie dekady temu i ciut więcej.
Nie była wtedy na pokaz, to jest pewne.
Bywała planem filmowym. W połowie lat 70 ubiegłego wieku, podczas ekranizacji „Nocy i dni” spalono domy przy ulicy Józefa. Pożar był prawdziwy. Tak by był dobry, wiarygodny efekt i przy okazji tanio ( kamienice przed kręceniem filmu zyskały na papierze adnotacje „do rozbiórki”), kiedyś kręcono sceny jak ta pożaru Kalińca.
Szeroka, to chyba najbardziej znana część Kazimierza poza Placem Żydowskim.
Są tam znane restauracje, Stara Synagoga, zamieniona w muzeum i nadal czynna, licząca prawie 500 lat synagoga Remu. Czasem ożywa tam duch przedwojennego Kazimierza i to wcale nie podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej.
Będąc w Krakowie zaglądnijcie w te część miasta.
7 komentarzy
Uwielbiam pierozki u Vincenta na Kazimierzu! I slynne zapiekanki na Placu 😉 Piekne zdjecia!
„Prawdziwe” są tylko te zapiekanki u Endziora 😉
Za kilka dni będzie druga część fot i opowieści o Kazimierzu. Zapraszam 🙂
Naprawdę modna dzielnica dzisiaj?
Wśród turystów.
Dla tubylców głównie knajpkowa.
Nasunęło mi się pytanie, to w takim razie jako tubylczyni (czy tambylczyni) to czy — z perpektywy doświadczeń— polecasz Kraków do mieszkania? Jeśli tak, do dlaczego, jeśli nie także? A jeśli już jaką dzielicę (i dlaczego?) Pytam bo bardzo często Kraków ma opinię miasta widma— albo miasta makiety, bardzo przyjaznego…Turystom,
Do mieszkania nie polecam, chyba, że na obrzeżach, pod miastem, by uniknąć smogu. Paskudne powietrze, to główna bolączka miasta, a jest naprawdę fatalne.
Z drugiej strony, to miejsce wciąga i ma swój klimat więc ciężko się z niego wyprowadzić 🙂
Kraków miasto makieta?
Pierwsze słyszę. Miasto w którym jest tyle uczelni, a co za tym idzie studentów nie może być makietą 😉
PS. Wiem, wiem, mieszkasz teraz w Wiedniu…