Mól jest małym, niepozornym, latającym robalem.
Takie małe, prawie nic, co to nie ma ani żądła, ani pazurów, ani kłów.
Takie nic, może jakieś większe szkody wyrządzić ?
Ano może.
Mola prawie nie widać.
Czasem ledwie zauważałam jego obecność, gdy jakiś przeleci między szafą a komodą.
Czasem w locie udało się upolować toto i myślałam sobie, „po szkodniku”.
Hm… tylko problem w tym, że upolowałam jedynie jego widzialną postać, czyli motyla. To co sieje prawdziwe zniszczenia, to larwy, a one są praktycznie niewidoczne.
Właściwie, to widoczne są jedynie efekty ich żerowania.
Sięgam do szafy po cieńszy ciuch, bo temperatury mamy ostatnio zbliżone do tropików.
Wyciągam czerwoną bluzę, ubieram i…. małe dziurki.
Dziurki, masa dziurek. Takie maleńkie, ledwie widoczne, a wszystko się pruje.
Gdy jest wielkie rozdarcie, można coś wymyślić np. jakaś aplikacja, a z tymi dziesiątkami poprzegryzanych nitek i wyżartych malutkich dziur, nic nie da się zrobić.
Wojna z molem okazała się uciążliwa.
Nie można pominąć, nawet jednego pudełka z rękawiczkami, czy małej szuflady. Te małe kruche, nic prawie nie ważące i delikatne mini motylki, wlezą wszędzie, a wystarcza, że jednego przeoczę, to namnoży się w mig i zeżre resztę ciuchów!
Trzeba ukatrupić wszystkie mola postacie, i wcielenia.
Hm…
To dziwne, ale z molem to jak z małymi, drobnymi przemilczanymi sprawami, urazami i żalami ,spychanymi głęboko w najdalsze zakamarki serca. To jak z tymi drobnymi nieskończonymi sprawami, bagatelizowanymi złymi nawykami, nałogami.
Nie widać ich prawie. Pojedynczy, nie przynosi większej szkody, w każdym razie, może być ona niezauważona.
Czas płynie, gdy pozwolę, by wykluwały się kolejne larwy Małego Nic, te na 100% podgryzają emocje, samoocenę, cierpliwość, zaufanie do kogoś. Niepostrzeżenie, sprawy, relacje, cele, będą jak ten sweterek, nie do uratowania.
Za dużo nitek przegryzionych, za dużo małych dziurek. Całość się rozłazi w ręku.
Trzeba się pozbyć Małego Nic.
1 komentarz
🙂 Trafnie.