Naschmarkt, to dosłownie targ łasuchów.
Nazwa jest zlepkiem słów naschen (łasuchować) i markt (targ/rynek). Targ leży rzut beretem od Opery Wiedeńskiej. Ciągnie się szerokim pasem prawie 700 m, między stacjami metra Karlsplatz i Kettenbrückengasse.
Naschmarkt to targ, na którym kupicie smakołyki z całego świata.
Przypomina krakowski Stary Kleparz, z jego drewnianymi zielonymi budkami – straganami. Tyle, że wiedeński targ, pomieściłby bez problemu na swoim terenie 6 lub 7 krakowskich.
To naprawdę raj łasuchów.
Znajdziecie tu prawie wszystko, od austriackich chlebów zaczynając, przez miody i warzywa, bałkańskie i greckie smakołyki.
Ach te oliwki !
Mnie czas się zatrzymuje na dłuższą chwilę, przy każdym stoisku z oliwkami.
Muszę powtarzać sobie, za każdym razem gdy przechodzę obok lady pełnej oliwek:
Nie ma potrzeby kupować kolejnej torby kalamaty, bo ona tu będzie jutro i pojutrze.
Znacie oliwki kalamata?
Są pyszne!
Sery! To kolejny smakołyk, którego wybór jest tu przeogromny.
Znajdziecie sery z całej Europy, ale nie tylko.
Bliskowschodnie frykasy na wyciągnięcie ręki.
Baklawa kusi tak, że… Zobaczcie sami.
Dacie rade przejść obojętnie obok takiego widoku 😉
Lubicie dobrą herbatę?
Znajdziecie tu herbaty od mieszanek europejskich, przez indyjskie, po dziwne dla mnie, tybetańskie.
Przyprawy, kwiaty, owoce. Banany o różnych kształtach i wielkości.
Tak, znajdziecie tu banany nie tylko te typowo sklepowe.
Oczywiście nie brak stoisk z wędlinami, mięsem, rybami i wszystkim co żyje w morzach.
Po wejściu między stragany otoczy was zapach jedzenia, przypraw, a sprzedawcy podsuwają pod nos pyszne kąski na spróbowanie.
Oj, ciężko przejść ten targ nie wydając kasy na jakieś frykasy.
Gdy już chodzenie między stoiskami zmęczy, można wejść do którejś z licznych tu knajpek.
Naschmarkt, to nie tylko targ, ale i miejsce spotkań gdzie można dobrze zjeść, smakując kuchni orientalnych, arabskich i oczywiście miejscowej.
Gdy chcecie zobaczyć cały koloryt tego miejsca, przyjedzcie tu w sobotę rano.
Poza targiem z jego uroczymi stoiskami i knajpkami, znajdziecie wtedy ciągnący się na ponad 300 m, pchli targ.
Tam jest do kupienia wszystko.
Szwarc, mydło i powidło!
Rzeczy nowe, stare, zabytkowe i tandetne. Przy dozie szczęścia można wyłowić tu prawdziwe perełki, jak choćby stare porcelanowe filiżanki.
Będąc we Wiedniu zaglądnijcie na Naschmarkt koniecznie!
Dojedziecie na niego U4 do Kettenbrückengasse oraz U1, U2 i U4 na Karlsplatz.
Beata
3 komentarze
Gwoli ścisłości naschen jest czasownikiem: łasować, podjadać. 😉
Masz rację to czasownik.
Ależ zazdroszczę Ci tego targu łasuchów. Brakuje mi takiego miejsca w Dublinie. Jest to raczej rozsiane po różnych sklepikach.