Organizacja czasu to temat rzeka. Ileż książek, artykułów i wpisów na blogach na ten temat ludzie napłodzili. Nie chwaląc się, sama zmarnowałam sporo czasu na ich przeczytanie.
Doszłam w końcu do wniosku, że klasyczny terminarz, taki papierowy, nie żadna elektronika, plus notes i żółte karteczki nad biurkiem, nadal sprawdzają się u mnie najlepiej.
Nie jest też tak naprawdę problemem dla mnie organizacja czasu a za duża ilość pozycji „do załatwienia”, „do zrobienia”, „do ogarnięcia”, „do nauczenia”, jakie usiłowałam upchać w 24-godzinnej dobie.
Wszystkie moje sto srok było dla mnie równie ważne.
Nie chciałam z ani jednej zrezygnować, bo ta potrzebna, tamta przydatna, te konieczne a ta z kolei ulubiona.
Miotałam się troszkę, a raczej zamęczałam tak, że padałam na pysk.
W końcu trzeba było podjąć kilka męskich decyzji i ustawić sroki według ważności.
Zauważyliście, że tak naprawdę w życiu wszystko jest ustalaniem priorytetów?
Co poczytać: kryminał, reportaże czy coś dokształcającego zawodowo?
Oglądać telewizję i odmóżdżyć się na chwilę dla relaksu, czy zrobić to inaczej, np świece, pachnąca kąpiel i posłuchać ulubionej muzy?
Zjem coś szybko na mieście czy upichcę w domu?
Zdrowa żywność ciut drożej czy oszczędzanie, przy okazji na zdrowiu?
Joga czy bieganie?
Kuje słówka z niemieckiego czy robię wpis na bloga?
Wiem, czasem te wybory wydają się dziwne, proste, śmieszne ale nasze życie takie jest.
Mało w nim chwil doniosłych, super pięknych i bardzo tragicznych.
Od ustalenia priorytetów nie da się uciec.
Nie dobrze gdy ustawiają się same z automatu, mechanicznie, jak popadnie, bo tak gnam przez życie, że no wiecie, samo się dzieje.
Srok jest sto, wszystkie dla mnie ważne.
Doba ma tylko 24-godziny, ja określoną gdzieś tam w górze ilość lat.
Co jest lepsze: poznać mniej srok ale dobrze i korzystać z tej znajomości w życiu, czy całą setkę ale po łebkach?
Swoje sroki pogrupowałam, ponumerowałam. Chcę poznać je dobrze na tyle, bym to ja była swoją ich znajomością usatysfakcjonowana. W pierwszej dziesiątce nie koniecznie są same najważniejsze, najbardziej pożyteczne. Życie to nie tylko praca, robienie tego co właściwe, konieczne i praktyczne.
Obok srok ważnych i potrzebnych, jak nauka niemieckiego, by wreszcie móc swobodnie iść do kina, czy pogadać z babcią sąsiadką o pierdołach (ona mówi wiedeńskim dialektem więc to wcale nie jest proste 😉 ), jest i poświęcenie większej ilości czasu na fotografowanie świata.
Oj, lubię to!
Każda doba musi mieć swój czas na pracę, to co ważne, to co daje radość, odpoczynek, mizianie Koty, spędzenie chwil z bliskimi.
Jak powiedział mądry król:
„Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju.
Cóż przyjdzie pracującemu z trudu, jaki sobie zadaje?
Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi, by się nią trudzili. Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
Poznałem, że dla niego nic lepszego, niż cieszyć się i o to dbać, by szczęścia zaznać w swym życiu. Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie – to wszystko dar Boży.”
Ks. Koheleta 3,1-13
4 komentarze
I ja dzisiaj myślę o priorytetach, planowaniu i tym jak to wszystko pogodzić. Cóż za zgodność umysłów!
Ciekawe 😉
Ten wpis wyszedł mi spontanicznie. Robiłam coś całkiem innego, nie szło mi dobrze jak to bywa w poniedziałki. Zaczęłam się zastanawiać i…takie przemyślenia jak we wpisie mam.
Ja ostatnio mam dużo więcej pracy i zauważyłam, że kiedy mam więcej pracy, to więcej zrobię i na przyjemności jest więcej czasu. Też ustalam priorytety, i jeśli się tego trzymam, to sukcesywnie posuwam się do przodu. Ale ja na szczęście mam po ojcu fantastyczną cechę – sumienność. A nie każdy ma, i nie każdy jest wytrwały i konsekwentny, przy słomianym zapale i braku wytrwałości nawet najświętsze priorytety biorą w łeb po pewnym czasie.
PS. Na mizianie kota czas musi zawsze być!
Czasem jednak konsekwencja i sumienność nie starczają. Czasu nie naciągnie się, z czegoś trzeba zrezygnować, czasem nawet czegoś dla nas ważnego. By podejmować właściwe wybory w takiej sytuacji trzeba mieć jednak ustalone priorytety.