Moja Kota ma pluszowego brata.
Jest nim stary Kubuś, który lata temu był dodawany do zestawów happy meal w McDonalds. Mały, mający ledwo 13 cm wzrostu, pluszowy Kubuś był u mnie przed Kotą.
Tak, kupiłam prawie dekadę temu zestaw dziecięcy by mieć pluszaka. No co!
Lubię tego Misia o Bardzo Małym Rozumku, prawie na równi z Małym Księciem.
Gdy mu się bliżej przysłuchać, to okazuje się, że Miś ma całkiem sporo mądrości.
Zaznaczam, że to jedyny Puchatek jakiego posiadam 😉
Gdy w moim życiu pojawiła się Kota, była maleństwem wielkości Kubusia.
Ot, taki mały okruszek, który ledwo stał na nogach.
Nie wiem dlaczego tak mały kociak znalazł się w trawie.
Może mama go zostawiła…ale w to wątpię. Raczej ktoś tak pozbył się kłopotu.
Ważne, że ten mały, zapchlony kłębek sierści, przetrwał.
Nie umiała się myć, trzeba było ją uczyć jeść i pić z miski, bo maminego cycka zabrakło jej za wcześnie.
Miała potrzebę tulenia się prawie bez przerwy.
Noszenie w kieszeni nie sprawdziło się na dłuższa metę, bo wszystko było fajnie, dopóki trzymałam w tej kieszeni poza malutką Kotą rękę, do której przylepiała się całym swoim kocim ciałkiem.
Wyjęcie ręki z kieszeni powodowało koci płacz lub wzmożone przebieranie łapkami, w celu wygramolenia się z ciasnego lokum.
Trzeba było coś wymyślić, bo rola jednorękiego nie sprawdzała się, ani w pracy, ani w codziennych czynnościach.
Kubuś, był dany na próbę Kocie, jako przytulanka. Nie bardzo wierzyłam, że go zaakceptuje a tu taka niespodzianka – miłość od pierwszego przytulenia.
Kubuś z roli przytulanki, szybko awansował do roli pluszowego brata.
Nie bardzo rozumiem na czym polegał ten ich układ z początków znajomości.
Wyobraźcie sobie taką scenkę:
Kota i Kubuś leżą przytuleni.
Kota zaczyna się myć. Liźnie na przemian, raz siebie, raz Kubusia.
Nagle, bez wyraźnej przyczyny robi to swoje „psss” i paca misia z całej kociej siły w łeb.
Odskakuje, coś tam prycha po swojemu, a po minucie wraca i myje dalej Kubusia oraz siebie, na przemian.
Liźnięcie kociego ogona, liźnięcie misiowej łapki, itd.
O co im poszło?
Ta ich dziwna relacja trwa po dziś dzień.
Kota jest już dużą Kotą. Kubuś nadal malutki i coraz bardziej wymiętolony pazurkami i jęzorem kocim.
Leżą sobie razem, czasem Kota go leje, później przeprasza.
Oczywiście myje go, a jakże!
Bywa, że go wywala w jakiś kąt, by po pewnym czasie szukać z paniką w oczach.
Jedną z naszych fajniejszych zabaw jest atakowanie Koty Kubusiem. Zwykle Kota chętnie się tak bawi.
Udaje przy tym, że nie widzi mojej ręki. Tłuką się z pluszakiem ożywianym przeze mnie, myziają.
Lubię to.
Są jednak dni, gdy misia nie wolno dotykać, a próba takiej zabawy zakończy się atakiem całej kociej furii, na rękę trzymającą Puchatka.
To bywa bolesne doświadczenie, ale trzeba ten atak zrozumieć.
Kota broni małego brata, przed jakąś tam łapą, która go chce pochwycić.
Ta nasza zabawa wygląda tak:
🙂
2 komentarze
Piękna ta znajomość 🙂 A ludzie mówią,że koty są niewierne! Skądże! Popatrz na Twoją Kotę 🙂
Koty są wierne.
Znam kociaki które umarły z tęsknoty za panem 🙁
Nie zapominają, nie można ich przekupić zabawkami, no i mają swoje zdanie 😉