Alfabet j jak język

29 maja

Język to taki dziwny twór który, chociaż zwykle ukryty w paszczy, potrafi dać radość, ale i ranić. Czasem żyje własnym życiem jakby nasza wola, umysł i komórki straciły nad nim kontrolę. Ten niewielki mięsień służy nam głównie do dwóch celów, z których pierwszy, ważniejszy, bo bez niego żyć się nie da, zasila ciało, pomagając trawić, mielić i przepychać konsumowane dobra dalej. Idą tak przez przełyk do żołądka i tego, co wypełnia brzuszki dużych i małych ludzików. Językiem smakujemy, a jak wiadomo, doznania te potrafią nam nieźle namieszać w głowie powodzią endorfin zalewającą ciało.
Machając ozorkiem, wzmacniamy ciało, a i duch ma swój kawałek przyjemności z tego, gdy coś pysznego pałaszujemy.
Druga rola języka to komunikacja. Tym razem niematerialne słowo uderza w materię – ciało człowieka. Wieszcz ujął to tak:

 

„Chodzi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.

 

Niekoniecznie zaraz, bo wyczucie czasu w przypadku słów ma znaczenie często przerastające treść przekazu. Odpowiednie słowa, wypowiedziane we właściwy sposób mogą człowieka podnieść na duchu albo dobić, gdy już i tak ledwo zipie, bo samoocena, poczucie wstydu czy ból ściągnęły go do poziomu gruntu.
Nas dobre słowo, czasem po prostu trzymanie języka za zębami nie kosztuje wiele, a drugiej osobie może dodać skrzydeł, być pomocną liną, która ułatwi wyjście z czarnej dziury.

 

Język może też pomalować świat, dosmaczyć szarawe i mdławe dni.

 

Niemiecki z jego masą dialektów gdzie regionalizm pogania regionalizm, dał mi pewien luz w podejściu do słów. OK, ważne, by wiedzieć jak poprawnie, słownikowo brzmi słowo, jak powinno być zbudowane zdanie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się mową.
Gdy na blogu dość prowokacyjnie, po galicyjsku, kilka razy napisałam, że mieszkam we Wiedniu, odzew był ciekawy. Poza głosami zwracającymi mi uwagę, że to forma niepoprawna były i mało przyjemne epitety od nieuków, jakimi mi się oberwało.
Jakby to skwitowała moja znajoma z Kaszub „Jo, internety zawyrokowały”.
Podesłano mi nawet filmik, gdzie lubiany przeze mnie profesor Miodek stwierdził, że owo „we Wiedniu” co prawda nadal pada w Galicji, ale to niepoprawna forma, bo mamy jedyną właściwą „w Wiedniu’.
No cóż, szanując głowę starca, z profesorem się nie zgodzę i od czasu do czasu coś galicyjskiego, śląskiego lub góralskiego wplotę w moje teksty.

 

Język jest częścią naszej tożsamości a ta nie zaczyna się od lekcji w szkole i wertowania słownika. To ma dobre i złe strony. Język zdradza nasze pochodzenie, wykształcenie, klasę społeczną z której pochodzimy – co bywa nadal bardzo ważne w kilku krajach Europy.
Czasem jak cię słyszą tak cię widzą – i oceniają nie na podstawie treści jakie przekazujesz, ale formy w jakiej to robisz.
Dzięki Bogu nie uczę tu poprawnej polszczyzny, wyjałowionej z wszelkich regionalizmów.
Nawet nie piszę o niemieckim w wersji uczonej w polskich szkołach, czyli Hochdeutsch, a o austriackim niemieckim z jego dialektami tak barwnymi, tak żywymi w mowie, a często i piśmie, że czuję się rozgrzeszona z owego dosmaczenia tu i ówdzie regionalizmami bloga.

 

Poprawność gramatyczna, doskonała ortografia, są ważne zwłaszcza w programach informacyjnych, ale ważniejszy mimo wszystko dla mnie jako człowieka jest przekaz, jaki niosą słowa wypowiedziane czy też zapisane.
Nic tak nas nie obnaża, jak wypowiadane słowa, bo:

 

„Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta”. Ewangelia Łukasza 6,45

 

 

Nawet tak zwana konstruktywna krytyka może odbyć się w cztery oczy, spokojnie i być odpowiednio podana, by coś poprawiła – bo taki ma być jej cel, a nie zniszczyła kogoś. Bywa, że właśnie przy poważnych tematach, jakie trzeba poruszać w rozmowie czy tekście, ów bardzo prywatny językowy smaczek w postaci regionalizmu, powiedzonka, osobistego językowego potworka, pomagają spuścić nieco powietrza, gdy ciśnienie za duże i każdy kolejny oddech grozi już wybuchem.
To takie moje bardzo subiektywne o języku trzy grosze.

 

Beata

 

PS Nadal mile widziana korekta, gdy tylko zauważysz moje poprzestawiane literki, braki ogonków lub bardziej kompromitujące błędy popełnione na blogu. Napisz mi, proszę to w mailu lub wiadomości priv na facebooku 🙂

 

W moim alfabecie były już litery:

a jak asymilacja

b jak Beate

c jak ciało

d jak determinacja

e jak emocje emigranta

f jak Führer

g jak granica

h jak historia

i jak inaczej

 

You Might Also Like

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Translate »