Alfabet h jak historia

6 listopada

Historia to słowo, które dotyka każdego z nas. W szkole dla wielu bywała to najnudniejsza z lekcji. Trzeba było zakuwać daty wydarzeń i nazwiska ludzi, o których nic się nie wiedziało.
No dobrze – coś tam się wiedziało, że kiedyś się delikwent urodził i zmarł, a w międzyczasie wywołał jakąś wojnę lub wydał edykt.
Nudy.
Nic w tym nie było prawdziwego o tych ludziach.
Tak to też wiem, że to nie rodzaj materiału, z jakich miał król uszyte gatki czy danie, które cesarz zjadł na kolację, decydowały o losach królestw. Przynajmniej zazwyczaj nie decydowały.

 

Mnie jednak interesowały takie detale i codzienne życie owych bohaterów wielkich i tych pomijanych w historiach podręcznikowych. Prawda jest przecież taka, że nikt nie staje się wielkim uczonym, wodzem czy furiatem ot tak sobie. To gdzie żył, jaką miał rodzinę, co lubił, czym się otaczał, kształtowało go. Nic tu się nie zmieniło, tak i dzisiaj jesteśmy formowani przez doświadczenie i to, z czym się stykamy.
Dlaczego więc w historii, której uczy się w szkołach niewiele jest prawdziwego życia tych ludzi?
Są odczłowieczeni, papierowi, nieprawdziwi a my przez to nie rozumiemy, dlaczego tak, a nie inaczej toczyła się historia. Pisałam wam już o Marku Aureliuszu, moim ulubionym cesarzu rzymskim, który zmarł w Wiedniu.

 

Marek był wielkim wodzem i filozofem zaś jego syn hulaką i nieudacznikiem – to zwykle wiadomo z podręcznika. Dlaczego jednak ten młody chłopak żył tak, jakby świat miał się za chwilę skończyć i nie martwił się o to, co będzie za kilka lat?
Byle sam cieszył się życiem i nie miał głowy zawracanej wojnami.
Nicpoń powiecie.
Do tego był okrutnikiem i podstępną szują.
Pamiętacie cesarza z filmu „Gladiator’?
To właśnie w niego wcielił się Joaquin Phoenix.
Zastanawiałam się jak to możliwe, że mądry gość jak Marek Aureliusz aż tak nie dostrzegał wad swojego jedynego żywego syna, by zrobić go swoim następcą…
Rodzice bywają ślepi, niezależnie od tego, jak są mądrzy w innych dziedzinach życia i jak mądrze o życiu mówią.
Komodusa w części mogę zrozumieć a jego zachowanie przypisać czasom, w jakich żył – zaraza Antoniów wybijała ludzi rok po roku, gdy dorastał.

 

Zarazy, epidemie — to coś, co do dzisiaj budzi lęk graniczący z odbieraniem umiejętności zdrowej oceny sytuacji. Gdy zimno i mokro jesienią a dwie osoby kichną w tramwaju, ogłasza się epidemie grypy. Aptekarze zacierają ręce, bo ludzie pognają po wszelkie cudowne medykamenty, by nie zachorować na chorobę, której w tym momencie nie ma w okolicy setek czy tysięcy kilometrów. Historia zaraz, morów pewnie nas tak wyszkoliła i nabawiła strachów trudnych do opanowania, że działamy jak psy Pawłowa.

 

Wracam do Komodusa.
Trudne dzieciństwo nie rozgrzesza nikogo, ale pozwala lepiej zrozumieć jego decyzje i działania. Pozwala poznać mechanizmy, które zmuszają nas niejako do podejmowania działań takich, a nie innych.
Rozgryzienie tego schematu pozwala lepiej zrozumieć siebie, uczyć się na cudzych błędach. Przynajmniej czasami to działa u mnie. Nie mogę niestety powiedzieć, że całkiem dobre poznanie czasów dawnych pozwala mi zawsze unikać błędów.

Dawne dzieje bowiem to tylko część historii – ta lepiej opisana.
Drugą jej częścią jest historia, którą każdy nosi w sobie, jego własne dzieje.
Z tych prywatnych historii znamy tylko tę część, którą ktoś nam zechce odsłonić. Opowiadana przez innych nie jest już do końca prawdziwa, bo mówi tylko o działaniach, słowach a pomija motywy, emocje.
Ciężko właściwie ocenić człowieka, wydarzenie – tworzą je przecież ludzie, a każdy niesie w nim swoją historię. Musimy upraszczać, odcedzać to, co uznamy za mniej ważne od tego, co ma być decydujące, istotne.

 

Nie zmienia to jednak prawdziwości tego powiedzenia:

 

 


By zrozumieć człowieka musisz przejść w jego butach przynajmniej milę.


 

 

Beata

 

W moim alfabecie były już litery:

a jak asymilacja

b jak Beate

c jak ciało

d jak determinacja

e jak emocje emigranta

f jak Führer

g jak granica

 

You Might Also Like

3 komentarze

  • Odpowiedz Prekmurska gibanica 8 listopada z 07:32

    Ja akurat miałam to szczęście, że moim nauczycielem historii był człowiek, który miał do tego powołanie i to było widać. Potrafił całą klasę zarazić swoim entuzjazmem, nawet tych, którzy wcześniej nie widzieli w ogóle sensu tego przedmiotu. Oby więcej takich nauczycieli!
    A sama historia jest często pisana przez zwycięzców, niestety. Tak samo naukowcy dopiero od niedawna w ogóle zajmują się np. historią kobiet czy tzw. prostych ludzi. Czyli tak naprawdę większością, a nie jak do tej pory, mniejszością.

    • Odpowiedz Beata 8 listopada z 10:27

      Wielkie wydarzenia budzą i budziły zainteresowanie zawsze. Życie zwykłych ludzi nie bywa tak pasjonujące, ale nauki takie jak archeologia czy historia zawsze zbierały informacje o jednym i drugim. Dobrze, że dzisiaj ludzi interesuje to codzienne życie normalnych ludzi, więc i nauka głośniej o nim mówi.

  • Odpowiedz Mariola 14 listopada z 14:55

    No właśnie. Czytając o wielkich ludziach często zastanawiało mnie jak wtedy wyglądało codzienne życie. Chciałabym móc wpasować taką znaną historyczną postać w jego osobistą codzienność ale i w życie prostych ludzi. Tak też jest ze starówkami które bardzo lubię zwiedzać. Dba się o nie, odnawia, są urocze. Ale czy tak wyglądały wtedy kiedy powstały? Nie było kanalizacji, towary transportowano końmi, handlowano na rynkach, trzeba było przynieść opał, zakupy, wyrzucić śmieci (wiem było ich znacznie mniej).

  • Zostaw odpowiedź

    Translate »