Hundertwasserhaus, to jedna z atrakcji Wiednia. Jest mniej więcej tym dla miasta, czym Pałac Kultury dla Warszawy. Dziwny, wybudowany w centrum miasta, nie bardzo pasuje do otoczenia, a stał się swego rodzaju symbolem. Dla jednych piękny, dla drugich paskudny. Wybudowano go w połowie…
Kahlenberg to miejsce, z którego roztacza się piękna panorama Wiednia. Można usiąść przy kawiarnianym stoliku na tarasie widokowym z pyszną wiedeńską kawą i delektować się nią oraz tym co mamy przed oczami. U podnóża wzgórza leżą winnice i Grinzing, który zobaczycie w odsłonie zimowej…
Słodkości na wiedeńskim kiermaszu co niemiara. Pachnie czekoladą, kandyzowanymi owocami, ciastem i oczywiście Glühwein! Sama nie wiem, czy lepiej przyjść tu głodnym i napełnić brzuch pysznościami może niekoniecznie najzdrowszymi, ale za to dającymi tyle radości, że człowiek czuje się jak dziecko w sklepie z…
Śmiało można powiedzieć, że Wiedeń kiermaszami bożonarodzeniowymi stoi. W tym roku mniejszych lub większych Christkindlmarkt jest 14. Ten największy, ponad 140 stoisk, najbardziej znany, odbywa się na Rathausplaze, czyli pod Ratuszem. Oświetlony budynek ze strzelistymi wieżami, zapach ponczu, ciast i innych…
Grinzing wieczorem przed świętami jest uroczy. Nie lubię tego słowa ale innego brak. O tej części Wiednia położonej pod Kahlenbergiem pisałam tu (klik). Winnice, winiarnie i prawdziwy Wiener Schnitzel, plus domki z innej epoki. Czas tu zatrzymał się w XIX wieku. Szkoda, że nie…
Święta za 4 tygodnie ale miasto już na nie gotowe. Wszystko się błyszczy, miga światłami, pachnie ponczem tylko śniegu brak. Ta piekarniana kolekcja bombek robi wrażenie. Słoń jest moim numerem jeden 🙂 …
Burggarten jesienią ma swój urok. Zapach liści, lekka melancholia wisi w powietrzu ale bywa chłodno. Miejsce , którego nie można nie odwiedzić będąc we Wiedniu macie zaraz po wyjściu z ogrodu, a jest nim Albertina. Ta galeria ma swoje początki w 1776 roku. Jej…
Wczoraj wieczorem, siedziałam sobie przy biurku, coś tam czytając na lapku i nagle krzesło delikatnie drgnęło, podskoczyło (jak to nazwać lepiej?) ze mną, a woda w szklance dała efekt jak z „Parku Jurajskiego” gdy zbliżał się tyranozaur. Dziwne to było, coś jak porządne tąpnięcie…