Wiedeń, to miasto przyjazne dwókółkowcom wszelkiego typu.
Drogi rowerowe takie jak tu, są godne polecenia. Jest po czym jechać ale i na czym.
W mieście działa sieć wypożyczalnie rowerów Citybike.
Nie trzeba więc mieć własnego, by korzystać z radości jazdy na nim. Nie tylko z radości, bo czasem to najszybszy środek, poza metrem , przemieszczania się w godzinach szczytu po zakorkowanym mieście.
Rowery, co mi za nowość, wszędzie są, od Bangkoku po NY. Nic nowego taka dwukółka, ale Wiedeń ma i inny jednoślad, który do przyjazdu nad Dunaj, kojarzył mi się jedynie z zabawkami dla maluchów.
Hulajnoga!
Tak, o hulajnodze jako jednym ze środków poruszania się po mieście mówię jak najbardziej poważnie. Jeżdżą na nich młodzi i starsi, luzacy i garniturowcy. Ledwo przyzwyczaiłam się do widoku pana w garniturze, z teczką w ręce, pomykającego po chodniku na hulajnodze. Teraz już mnie ten widok nie zaskakuje. Musze wam wyjaśnić, że te hulajnogi są składane, więc nie trzeba ich parkować jak rower. Kilka ruchów i masz zamiast eko-pojazdu mały, lekki, poręczny pakunek w ręku. Nie przeszkadza w zakupach, nie graci w domu.
Dobra, człowiek uczy się całe życie. Hulajnoga jest dla ludzi, nawet tych pracujących w garniturach.
Czegoś się nauczyłam ale….kilka dni temu, M przyszedł do domu z bananem na pysku i wypalił.
– Widziałem elektryczną hulajnogę! Kupię nam takie!
– …że co? Elektryczna hulajnoga???! – prawie usiadłam z wrażenia.
On nie żartował.
Takie „cudo” znalazł na ulicy.
Po kiego grzyba komuś elektryczna hulajnoga?
Nie rozumiem tej nowinki.
Ledwo udało mi się M przekonać, że jak już koniecznie coś elektrycznego do jazdy po mieście, to może rower, ale nie ta…..hulajnoga z trzema kołami i oponami jakby, hm, udawała ścigacz.
2 komentarze
A to Ci nowinka! Elektryczna hulajnoga?! W życiu bym nie pomyślała 🙂
i te opony 😉