Kasza spadła z nieba

13 września
Siedzę sobie przykryta kocem. Trochę mi się kicha i psika więc ciepło jak najbardziej na dzisiaj wskazane. Nadrabiam zaległości w lekturze popijając kawę, aż naglę z tego błogostanu wyrwał mnie futrzak.
Pędził z kuchni do pokoju jakby gonił uciekającą kiełbaskę.
Ostro zahamował przy drzwiach balkonowych.
Patrzę co go tak zaaferowało, toż to zwykły deszcz.
Jednak nie był zwykły.

Z nieba leciał grad. Mały. Ot jak ugotowana kasza pęczak. Skakał po liściach, chodniku, tłukł się o szyby. Narobił trochę rumoru.
No i nagle grzmot.
Burza, jesienna burza.
Lubię burzę. Te jesienne są jakby takim „do widzenia” mówionym przez letnie dni.
A właśnie!
Jest 13.
Pora pomyśleć o tym co upichcić na obiad.
Pęczak!
Jeszcze coś tam mi zostało z ostatnich wakacyjnych zakupów zrobionych w Polsce.

You Might Also Like

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Translate »