Wigilia tuż tuż.
Święta już prawie gotowe.
Kuchnia pełna zapachów i nerwowej krzątaniny. W pokoju choinka błyszczy się i mruga światełkami. Wszyscy uśmiechnięci czekają na…
No właśnie – na cudowne święta jak z familijnego filmu.
Takie rodzinne, z babciami, ciociami, wujkami i stryjkami, rozgadanymi kuzynkami i siedzącymi z poważnymi minami, rozkminającymi problemy gospodarki światowej i kryzysu migranckiego kuzynami. No tak jeszcze rodzice, rodzeństwo, dzieci własne i rodzinne, pies, koty i papuga, która właśnie uciekła z klatki, bo któryś szkrab chciał sprawdzić czy umie latać.
Później wszyscy zasiadają przy wielkim stole, tak gromadnie, gwarnie i radośnie.
Cud, miód i orzeszki!
Takie święta to już tylko w filmach.
Wielopokoleniowe rodziny pod jednym dachem, nawet tylko w czasie świąt to rzadkość.
Gdy są dziadkowie rodzice i dzieci jest już dobrze.
Staliśmy się mało rodzinni, tacy zajęci, tacy skłóceni przez pierdoły, zafochani na siebie, mający własne plany i swoje „ja” w najwyższym uszanowaniu.
Później po takiej reklamie człowiek chlipnie ukradkiem i udaje, że mu rzęsa się wywinęła.
No, co ty?!
Nie ryczy przecież z powodu jakiejś tam reklamy.
Z jednej strony patrząc na to, to czy faktycznie my zapracowani Europejczycy, żyjący w dwudziestym pierwszym wieku, mamy takie porąbane priorytety w życiu, że nawet bliskie nam osoby doczekają się zjazdu rodziny dopiero na własnym pogrzebie?
Wiem, że takie życie – ludzie się rozjechali po świecie, relacje osłabły, każdy ma swoje życie.
Swoje życie w małym gronie mini rodziny lub samotne.
Hm…
Z drugiej strony, skoro jest jak jest i tak naprawdę niewiele łączy już rodziny, te wielopokoleniowe, to po co na siłę niejako robić rodzinne spędy świąteczne?
Fajnie spotkać się z kimś nawet dawno nie widzianym ale tym kto jednak ma ten kontakt, relacje z nami, jakoś tam interesujemy się sobą, swoim życiem, zależy nam na sobie nawzajem.
Rodzinne święta mogą być więc z rodziną z wyboru, a niekoniecznie z tą z urodzenia.
„Nie gardź swoim i ojca przyjacielem, a w dniu klęski nie chodź do brata, bo lepszy sąsiad bliski niż brat daleki „
Jak mówi stary mądry król.
Teraz czas na podsumowanie.
Święta będą takie na jakie cały rok sobie pracujemy, czy to relacjami z rodziną, przyjaciółmi, czy ustawieniem priorytetów w życiu, braniem lub nie udziału w wyścigu szczurów i traktowaniem pracy jak życia lub życia jak pracy do wykonania.
Tak sobie myślę o tych moich świętach, które zaczną się za dwa dni i wiecie co?
Nie będą takie jak bym chciała.
Sporo z tego „nie tak mi się marzy” to efekt całorocznej mojej pracy nad swoim życiem, podejmowanych decyzji, działań i zmian będących w trakcie, 101 spraw, na które nie mam wpływu.
Te najbliższe dwa tygodnie, czas świąt, Sylwestra aż po Trzech Króli – a dzień ten jest dniem wolnym w Austrii, potraktuję jako swoisty papierek lakmusowy jakości życia.
Porównam ten mój obraz, tego jak chcę żyć, jak być, jakie i z kim mieć relacje, który mam w głowie, z tym co zastane w realu, przy Wigilijnym stole, świątecznym obiedzie, podczas nocy Sylwestrowej i w te wszystkie prawie świąteczne codzienne/niecodzienne dni jakie są między nimi.
W końcu na takie święta pracowałam cały rok 😉
Łatwo będzie więc zebrać w kupę to co trzeba poprawić, co zmienić, co zachować a co wywalić do śmieci.
Lakmusowych Świąt życzę więc sobie i Wam moi Mili Czytelnicy.
Niech te święta będą najlepsze jakie są możliwe w tym roku, a za rok niech będą takie jakie chcemy.
Takie „Naj! Naj!” – jak to tylko możliwe.
Jest taki film o świętach nieperfekcyjnych, w nieidealnej rodzinie, który nie jest dziełem sztuki filmowej, ale mnie jakoś tak w serducho się wkradł i tak wracam sobie do niego co roku w święta, już któryś tam raz.
Może, w któryś wieczór z tych czternastu dni lakmusowych z kubkiem herbaty lub grzańca oglądniecie go, może też wam wkradnie się w serducho myśl w nim zawarta.
Może…
Spokojnych Świąt Kochani.
Beata
10 komentarzy
Od dwóch lat nie wyczekuję świąt. Kiedyś była choinka, ozdoby świąteczne, wigilijny stół, pasterka. A teraz… Zmieniło się bardzo wiele, historia posiada ogromnie dużo wątków, od kłopotów rodzinnych, po problemy finansowe, czyli pod kłopoty rodzinne w sumie też się podpina. Ale dajmy na to, że pod własnym dachem bez przeszkód mogę zorganizować wigilię. Lecz w kwestii wiary zmieniło się jeszcze więcej. Byłam bardzo pobożna, ale zawsze szukająca wiedzy, prawdy. Wiele kłamstw nam sprzedają księża. Historia zapisała się inaczej, ciężko by mi było dziś ubierać drewko Nimroda na jego urodziny. Tego dnia nawet Chrystus się nie rodził, więc po co ta cała szopka?
Symbole są ważne dla ludzi, dla utrzymania ich tożsamości. Są dokładnie tym czym je sami czynimy.
Choinka, jak wszystkie zielone symbole różnych świąt ma związek z życiem ot co. Starożytny Nimrod pewnie by się za głowę złapał gdyby zobaczył wystrojoną jodłę czy świerk, które rzekomo mają mieć z nim związek 😉
Te święta mają swój rodzinny aspekt i ciężko je obchodzić w rodzinnej atmosferze, gdy relacje z bliskimi szwankują. Ich duchowy i religijny sens – wbrew pozorom, również sami im nadajemy.
Znam genezę wprowadzenia Bożego Narodzenia do listy świąt chrześcijańskich ale nie przeszkadza mi ani symbolika daty, ani przyczyna ich wykreowania. Dla mnie, w moim domu, stają się dokładnie tym czym je stworzę na swój prywatny użytek.
Co do relacji z ludźmi czy Bogiem to wolę budować i utrzymywać je osobiście bez pośredników – zmniejsza to ryzyko przekłamań 😉
Ja lubię spokojne święta, z dala od długiego, rodzinnego stołu. Jakoś nigdy nie czułam się dobrze w tej całej świątecznej otoczce.
Lubię refleksyjność tego okresu, świąteczno-noworocznego, ale nie koniecznie rodzinne spędzanie tego czasu. Wolę ten czas przeznaczyć dla siebie i swoich refleksji. Jakoś tak mi lepiej. 🙂
W zgodzie z sobą – to bardzo cenne.
Święta jednak dają taki dobry pretekst do poprawy – z jakichś powodów spaskudzonych – relacji z bliskimi. Ja w sumie też wole spokojniej je spędzać.Tegoroczne były w rozjazdach i dały mi do myślenia, były lakmusowe 🙂
Ja w tym roku przełamałam się i wybaczyłam na Święta teściowej, spędziliśmy całą rodziną Wigilię i w gruncie rzeczy dobrze się stało. Zawsze są jakieś niesnaski i nieporozumienia, Święta dają jakiś impuls żeby trochę naprawić to i owo.
Właśnie, dają impuls i dobry pretekst do poprawy relacji.
Smutne te twoje refleksje, ale niestety prawdziwe. Może z nowym rokiem życzmy sobie by było po prostu bardziej rodzinnie! Szczęśliwego Nowego Roku!
Czy ja wiem czy smutne…
Każde czasy mają swój rys. Nasze są dość egoistyczne i pełne samotnych ludzi. Swój mikrokosmos jednak kreujemy w sporej części sami więc możemy od „standardu czasu” mocno odstawać”.
Dobrego roku Dee! 🙂
W ogóle nie jestem w świątecznym nastroju. Może jeszcze przyjdzie…
Życzę Ci dobrych Świąt!
Serdeczności,
O.
Ja w tym roku niestety też nie czuje świąt.
Ciepłych i dobrych Świąt Obieżyświatko! 🙂