Padwa jest jednym z tych miejsc na naszym globie, które działają na mnie wyjątkowo przyciągająco, które chcę zobaczyć, pobyć w nich chwilę. Roboczo, dla potrzeb swojej listy nazywam takie miejsca magnetycznymi. Jest stare a ja lubię starocie czy uściślając to co sięga starożytności, przetrwało średniowiecze.
25 wieków historii
Padwa jest starym miastem bo liczy sobie już dwadzieścia pięć wieków. Jest też dość dużym – mieszka w niej ponad dwieście tysięcy ludzi. Nie czuje się jednak tu tłoku, no może poza turystami oblegającymi pewne atrakcje turystyczno-religijne miasta.
Nie powiedziałam wam jeszcze dlaczego Padwa znalazła się na mojej liście miejsc magnetycznych. Oglądałam masę zdjęć i kilka filmów, na których pokazano uliczki starego miasta mające dla mnie to „coś” w swoim kolorze, klimacie, gdzie wyraźnie widać jeszcze stare wieki. Jest tu uniwersytet, który przez stulecia kształtował ludzi wpływających później realnie na dzieje, tak mocno, że i my zbieramy plon tego ich studiowania.
Miasto uczonych
Uniwersytet w Padwie był też pierwszym który ukończyła kobieta a była to Elena Lucrezia Cornaro Piscopia. Chociaż studiowała teologię i filozofię to pozwolono jej ukończyć tylko drugi kierunek. Kobieta teolog po uniwerku to nawet w Padwie roku 1678 było za dużo 😉
Nie znaczy to, że nie było wcześniej wykształconych kobiet – były. Czym innym jednak jest mieć wiedzę, nawet prowadzić badania a skończyć studia na uniwerku i dostać papier potwierdzający wiedzę do ręki. Zresztą czasy papierologii królują do dzisiaj – często to nie wiedza, umiejętności są ważne a papierek. To ma dobre i złe strony. Dobra to ta, że taki dyplom, certyfikat, powinien być gwarancją jakości wiedzy i umiejętności jakie posiada dany delikwent, życie jednak uczy, że to nie jest regułą.
Uniwersytety włoskie były bardziej otwarte na dostęp kobiet do wiedzy – pozwalały wcześniej słuchać wykładów i tak dalej, niż reszta Europy. Polska najstarsza uczelnia tego typu – czyli Uniwersytet Jagielloński, pozwoliła kobietom na studia na ograniczonej ilości kierunków dopiero od 1897 roku. Podobnie jak na Uniwersytecie Wiedeńskim, który w tym samym roku otwarł się na kobiety. Przed Eleną w Padwie studiowali jednak inni znani czy wielcy jak Mikołaj Kopernik, William Harvey (to ten gość, który odkrył, że serce pompuje krew a ona krąży w żyłach i tętnicach), Jan Kochanowski czy Giacomo Casanova.
Uniwersytet przyczynił się nie tylko do ukształtowania wielu umysłów ale i zwyczaju zakładania ogrodów botanicznych. Ten najstarszy na świecie jest właśnie w Padwie a wejść do niego można z Prato della Valle od strony kościoła św Justyny.
Słowo o Prato della Valle – to plac, w którego środku jest ogromna elipsa porośnięta trawą i drzewami, otoczona fosą z wodą oraz 88 pomnikami osób zasłużonych lub powiązanych z Padwą.
Miasto świętych
Kawał placu – trzeba przyznać ale dla mnie ciekawszy było ogromny kościół na jednym z jego rogów. Nieco surowa Bazylika św. Justyny sięga początkami piątego wieku. Niestety to co widzimy dzisiaj to efekt kolejnej przebudowy z końca szesnastego wieku. Prawie 120 metrów długości i ponad 80 szerokości robią wrażenie.
W jednej z naw bazyliki jest relikwiarz ze szczątkami Łukasza Ewangelisty. To tylko część jego doczesnej powłoki, bo jak to miewano (miewa?) się w zwyczaju rozkawałkowano go i część pojechała do Pragi, a część jest w jego wcześniejszym miejscu spoczynku – w Tebach.
Miasto ma jednak sławniejszą bazylikę w której spoczywa inny znany święty – Antonii nazywany dzisiaj Padewskim chociaż był Portugalczykiem.
Ta bazylika, krużganki, dziedzińce, zdobienia to – jakby to nazwać ładnie…
Mam – kolaż stylów, form i idei. Jak dla mnie za dużo tam wszystkiego w tym ludzi. Wnętrze to dla mnie wrażenie chaosu, zamieszania, tłok i duchota. Wyjątkiem był dziedziniec ze studnią i krużganek gdzie odnalazłam odrobinę z tej atmosfery skupienia jaką miała poprzednia bazylika i której szukam w budowlach sakralnych, klasztornych i sięgających średniowiecza.
Bazylika św. Antoniego i jej otoczenie z jarmarcznymi kramami, uzbrojonymi w broń długą żołnierzami (?) pod bazyliką i wkoło placu a nad tym wszystkim ogromny złoty anioł z trąbą zrobiły na mnie dość surrealistyczne wrażenie.
Wróć złe słowo – apokaliptyczne.
Wolałam się stamtąd szybko oddalić i zatopić w tych cudnych wąskich uliczkach oplatających starówkę Padwy.
Na dalszą część mojej opowieści o Padwie zapraszam we wrześniu 🙂
Beata
2 komentarze
Piękne zdjęcia. Ja mam takie 2 magnetyczne państwa – Austrię i Włochy właśnie. Uwielbiam takie stare miejsca jak np. Padwa. Moim marzeniem jest ponownie odwiedzić parę takich perełek. W szczególności chciałabym wrócić kiedyś do Wenecji;-)Z niecierpliwością czekam na wrzesień i kolejne zdjęcia. Planujesz może zamieścić kilka w tapeciarnii?
To i dobry pomysł by dać coś z włoszczyzny do tapeciarni w wydaniu powakacyjnym 🙂