Stephansplatz z Katedrą to dzisiaj centralny punkt Wiednia, serce miasta. Jednak nie było tak zawsze. Jeszcze w średniowieczu, przed rokiem 1200 był to teren poza murami miasta. Rozrastający się Wiedeń i znaczenie kościoła spowodowało, że już niecałe trzy wieki później był o to ważne miejsce, ale nie nazwałabym go jednak jeszcze placem, bo w zasadzie nim nie był. Wkoło Katedry jak to było w zwyczaju, chowano zmarłych.
Cmentarz otaczał kościół i Kaplicę Mari Magdaleny. Wchodziło się na dzisiejszy plac przez kilka cmentarnych bram. Teren był otoczony budynkami z trzech stron. Tam gdzie dzisiaj biegnie ulica Brandstätte był do połowy XVI wieku plac. Ciekawa nazwa znacząca miejsce pożaru.
Kaplicę Marii Magdaleny odnajdziesz, patrząc pod nogi, gdy staniesz na placu na wysokości Goldschmiedgasse. Zobaczysz tam zaznaczone na płytkach zarysy dwóch budynków.
Ten większy, wyrysowany szarym kolorem to Maria-Magdalena-Kapelle. Mniejszy zaznaczony jasnym kolorem to Virgilkapelle. Kaplice pochodziły z XIII wieku.
Mniejsza była zbudowana w podziemiach większej. Po pożarze kaplicy Marii Magdaleny w 1781 roku, kaplica Wirgilusza została zasypana gruzem i zapomniana. Ponownie odkryto ją dopiero w drugiej połowie XX wieku podczas budowy metra.
Grobów wkoło Katedry przez wieki przybywało i w sumie poza niewielkimi alejkami umożliwiającymi procesje wkoło szacownego budynku pokryły one cały teren. Przestano na nim grzebać zmarłych dopiero w latach trzydziestych XVIII wieku. Cmentarz zniknął w 1783 roku.
Jak to jednak bywa ze starymi placami, nigdy do końca nie jest pewne kto i co jeszcze leży pod naszymi nogami, gdy po nich spacerujemy. Budowa metra na Stephansplatz w latach siedemdziesiątych XX wieku odsłoniła wiele starych grobów. Można się tylko domyślać, że nie jeden wiedeńczyk z dawnych wieków spoczywa nadal pod dzisiejszym placem.
Ot, życie, przemijanie pokoleń.
XIII wiek, radość życia i przemijanie pięknie łączy grób, czy raczej nagrobek, który znajdziesz na ścianie Katedry wznoszącej się przed Tobą, gdy stoisz w miejscu kaplic, po których zostały jedynie zarysy na płycie placu.
Mężczyzna uwieczniony w kamieniu to sławny bard żyjący w latach 1180-1240 Neidhart von Reuental. W 1979 roku w starym budynku przy Tuchlauben 19 odkryto freski ilustrujące pieśni Neidharta, którymi ozdobiono ściany. Pochodzą one z początku XV wieku.
Trzeba przyznać, że długo cieszył się popularnością. Link do strony muzeum z freskami tu.
Gdy w roku 2000 otwarto jego grób, zapanowała konsternacja. Zamiast jednego lokatora miał on dwóch.
Jeden miał około 45-50 lat i żył na przełomie XII i XIII wieku tak jak Neidhart. Drugi lokator grobu był młodszy o dekadę w chwili śmierci, a opuścił ten ziemski padół wiek po bardzie.
Może to fan lub kontynuator twórczości Neidharta. Tego jednak możemy się tylko domyślać.
Grób mijają turyści odwiedzający Katedrę, nie zauważając go lub nieświadomi, kto w nim leży.
Trudno mi się oprzeć, by nie powiedzieć w tym momencie: każda sława przeminie.
Pieśni tego średniowiecznego barda możesz posłuchać pod tym linkiem.
To dopiero pierwsza część historii Stephansplatzu. Opowiem Ci jeszcze o bramach, złocie, pożarze, rycerzach, biskupach, napoleońskim ostrzale, kawiarni i innych ciekawych sprawach z tym miejscem związanych.
Kiedy?
Za jakiś czas. Niezbyt odległy 🙂
Beata
1 Comment
Bardzo dziękuję za piękną prezentacji historii katedry. Zachwyciła mnie wizualnie ale brak mi było „podkładu” historycznego.